Dydaktyka 
 
Światło edukacji
WGan
Ostatnie wypowiedzi pani minister edukacji, wywołały w mediach spora burzę. Na pytanie które może wzbudzać emocję, Pani minister nie potrafiła odpowiedzieć – grzmi Internet. Pytanie – dodajmy – z historii, a więc z obszaru specjalizacji naukowej Pani minister.

Pytanie dotyczyło powojennych zdarzeń jakie miały miejsce w Jedwabnym. Pytanie cokolwiek tendencyjne, jednak polityk często staje wobec prowokacji i musi sobie jakoś poradzić. Pani minister sobie nie poradziła, i w zasadzie można ten temat uznać za zamknięty, bo nie jest tka bardzo istotne kto jest jakim ministrem, tylko jakich ma specjalistów. Bo naiwnością jest sadzić, że to osoby z pierwszego rzędu rządu posuwają się do technik mikrozarządzania. Oni są od wyznaczania kierunku i od wyboru specjalistów. I tu zaczynam się poważnie niepokoić.

Pytanie o to kto dokonał zbrodni w jedwabnym nie doczekało się w czasie wywiadu odpowiedzi nie dlatego, że Pani minister nie wiedziała. Wiedziała i to doskonale. Dla historyka szum medialny jaki miał miejsce kilka lat temu musiał wzbudzić ciekawość by dotrzeć do tego co się na prawdę zdarzyło, nie na podstawie śledztwa, lecz rozważań dotyczących prawidłowości historycznych. Odpowiedzi nie doczekaliśmy, bo Pani minister nie wiedziała jakie jest „stanowisko oficjalne”. Lęk przed powiedzeniem czegoś co nie odpowiada linii władzy był silniejszy niż lęk przed powiedzeniem kłamstwa a nawet przed stratą twarzy. Tu przypomnijmy że mówimy o ministrze edukacji który ego twarz jest twarzą tego jak należy uczyć kolejne pokolenie polaków.

Dla mnie informacja jest bardzo konkretna: Ni jest ważna prawda. Ważna jest karność. Posłuszeństwo i lojalność która prędzej zarzuci każdemu kłamstwo niż przyzna się do skaz na idealnym przecież obrazie naszego wspaniałego narodu. Narodu, który wielokrotnie walczył za innych, walczył o swoje, i który z taką dumą wspomina wszystkie swoje klęski. Zwycięstwa też, ale zwycięstwa nie dają takiego miłego naszemu sercu poczucia krzywdy. Poczuciu którym tak łatwo manipulować. Czy to takich właśnie potrzebujemy obywateli? Obywateli przekonanych o swojej wyższości wobec wszystkich innych, ale wyższości niezrealizowanej. Obywateli przekonanych, że ciągle się ich oszukuje i że warci są więcej niż dostają. Obywateli których gniew trzyma na krawędzi wrzenia, i którzy potrzebują tylko pokazania wroga by w słusznym gniewie ruszyć do walki. Zupełnie jak w Jedwabnym.

Czy o to chodzi? Czy szykujemy się do jakiejś wojny? Co ważniejsze – przygotowujemy się jedynie mentalnie a nie militarnie. Poszczególne służby wojskowe są albo demontowane albo paraliżowane, a łączenie patriotyzmu z martyrologią przygotowuje nas by klęskę przyjąć godnie i z podniesiona głową. Mamy więc walczyć i przegrać? A może już przegraliśmy, bo edukacja przygotowała nas całkiem nieźle do warunków w jakim przychodzi żyć młodemu pokoleniu. Magisterium z filozofii pozwala znosić ze stoickim spokojem, ba, z pewną dozą masochistycznego szczęścia, codzienną pracę z Londynie na zmywaku, razem z kimś kto korespondencyjnie robi szkołę podstawową. Czy to nie edukacja na dumnych obywateli drugiej kategorii? Czy to jest na prawdę dobra zmiana?

Obie teorie brzmią przerażająco i alternatywą może być tylko zupełnie oderwanie o rzeczywistości elit rządzących lub rządy osób które nigdy nie odważą się powiedzieć, że król jest nagi.

Czy to obywatel stworzony na ich obraz i podobieństwo, lojalny i chętnie utrzymujący podobnych sobie u władzy (bo mądrzejsi na pewno by próbowali go wykiwać), może być przyszłością narodu? W walce, gdy nie ma miejsca na wahanie – na pewno tak, ale w świecie wciąż przyspieszającego postępu technicznego, rozwoju świadomości i rozszerzonego postrzegania świata – stawia nas w poza możliwością stawania do wyścigu.

Czy naprawdę stać nas na to?

To nie zmiana likwidacja gimnazjów jest głównym problemem reformy edukacji. Problemem jest wiara w poprawność myśli i promowanie braku odwagi. To próba przekonania młodzieży, że samodzielne myślenie jest niewskazane. Czy tacy ludzie mogą budować Polskę?

Cóż, dotychczas to się udawało. W latach 70-tych i 80-tych także w szkołach występowała pewna kontrola myśli, jednak dotyczyła jedynie pewnych aspektów historii związanych z naszym, w tym czasie, wielkim sojusznikiem. Jednak nauczyciele radzili sobie mówiąc to co uważali za prawdziwe i niezbyt często mieli z tego powodu nieprzyjemności. Cóż, wszyscy uczyli się języka rosyjskiego, i przy tej okazji zapoznawali się z kulturą naszego sąsiada, na historii nie można było zbyt otwarcie mówić o pewnych sprawach, ale nauki przyrodnicze nie były specjalnie indoktrynowane, a jeżeli – to ograniczało się to do przedstawienia nieco innej kolejności odkryć. Nikt jednak nie podważał zasad mechaniki czy teorii ewolucji, i choć mogło się to wiązać z ich materialistycznym wydźwiękiem, to szkoła starała się kształcić umiejętność krytycznego myślenia.

Czy nie można by pójść w tym kierunku zamiast tylko wracać do dawnej formy? Uczniowie posiadają nieporównanie większy dostęp do informacji i jeśli już mają dostęp do drzewa wiadomości dobrego i złego – czy nie lepiej dać im umiejętności chodzenia po gałęziach zamiast posłuszeństwa, pokory i poczucia krzywdy.

 
Opinie
 
Facebook
 
  
26871 wyświetleń

numer 8/2016
2016-08-01

Od redakcji
Dla młodszych
Felieton
Fizyka
Literatura
Matematyka
Psychologia
Rozmaitości
Sztuka
Sztuka życia
Wakacje

nowyOlimp.net na Twitterze

nowy Olimp - internetowe czasopismo naukowe dla młodzieży.
Kolegium redakcyjne: gaja@nowyolimp.net; hefajstos@nowyolimp.net