Morze pachnie
Kojąc upał
Subtelnym szelestem
Słyszę mewy
Śpiewające tęsknotę
A ja oddaję się
Twemu spojrzeniu
Tej chwili
I następnej
I następnej jeszcze…
I to wszystko zostanie
Bo było nam dane
Nawet jeśli zdjęcie
Zapomni kolory
Cokolwiek powiem
Nie uwierzysz w jedno słowo
Czy tak bardzo
Cię przeszłość prześladuje?
A może to po prostu świat
W którym w tłumie tak trudno dojrzeć człowieka
Powoduje
Że wrażliwość
Oklejamy kawałkami drobnych codziennych spraw
Budując zbroję
Która ma powstrzymać wszystko
Ziarnka piasku
Posklejane śliną
Spuszczasz wzrok
A może to tylko ja patrzę z góry
Przyzwyczajony
Do odwzajemnienia spojrzeń
Krótka chwila
Obszar miary zero
W czasoprzestrzeni danej nam na co dzień
Czas wciskający się miedzy przeszłość
I przyszłość
Staje się punktem zwrotnym
Lecz czy ktoś to zauważa
Bo tu i teraz
Podejmujemy decyzję
Lecz uprzejmość
Może być tylko formą
Braku zainteresowania
Jak słowa
Dopiero wymiana spojrzeń
Wyjaśnia wszystko
Zostało tylko
Kilka słów
Skreślonych na odwrocie
Dawnej fotografii
Dla której kiedyś
Mogłem zrobić wszystko
Co się stało
Że rozeszły się drogi
Granych przez nas postaci
Coś miało chyba
Większe znaczenie
Lecz nie zasłużyło na pamięć
Bo proza życia
Prowadzi wieloma wątkami
Co robisz teraz?
I co ja teraz robię
Daleko
W czasie i przestrzeni
Od tego co zdarzyć się mogło
I od tego
Co się zdarzyło
To było tylko przelotne spojrzenie
Zatrzymane w kadrze
Gdzieś w albumie nieistotnych wspomnień
Nieważna myśl
Zasuszona zapomnieniem
Nie warta jednego słowa
Czeka
Jeśli więc przypadkiem
Spotkamy się po raz trzeci
To chyba będzie coś znaczyć
Bo przypadek
Nie istnieje