Być politycznie poprawnym czy też nim nie być? Oto jest pytanie które wam postawię. Jest li w istocie szlachetniejszą rzeczą mówić i działać nie siejąc urazy, czy też rzuciwszy się na ludzką zawiść mądrości głosić w formie zabawy…
Weźmy dowcip: „Żyd znalazł pieniądze. Przeliczył. Brakowało” ma zupełnie inną wymowę, niż poprawny politycznie (przynajmniej na razie poprawny: „Żul znalazł pieniądze, przeliczył, brakowało”. O ile pierwszy – odwołuje się do chciwości, drugi nie ma już tego przewrotnego wydźwięku, jedynie przaśny – zabrakło do flaszki. Ot pech. Nie pięknie zamknięta w aluzji – przygana, lecz zdarzenie bez znaczenia. Niestety opowiedzenie wersji pierwszej, mimo bardzo głębokiej poetyki, wymaga odwagi.
Tymczasem żarty są elementarnymi porcjami mądrości, zawierającymi zaskakujące spojrzenie na otaczający nas świat. Zaskoczenie jest jednym z obowiązkowych elementów żartu. Może być realizowane poprzez nietypową sytuację, zachowanie, pomyłkę wynikająca z wieloznaczności. Ale zawsze zaskakuje. Bez zaskoczenia nie ma śmiechu. A zaskoczenie – oznacza nową informację. Czy więc nasza skłonność do zabawy nie jest sposobem na przekazywanie sobie wiedzy. Jeśli tak, to w mię czego chcemy tą wiedzę cenzurować. Dlaczego nie pozwala się dostrzegać pewnych rzeczy. Czy dlatego, że kogoś obrażają, czy może raczej, że ktoś może ich nie zrozumieć.
Zauważmy, że wiele żartów, szczególnie tych w których głównym bohaterem jest przedstawiciel jakiegoś narodu, ma swoje wersje narodowe. Anglicy opowiadają o Irlandczykach, Polacy i Rosjanach, Niemcy o Turkach, mężczyźni o blondynkach a studenci o strażnikach miejskich. Oczywiście dopóty, dopóki żart nie sięga do pewnych uniwersalnych uprzedzeń, które są związane ze wspólnymi doświadczeniami czy wspólną historią. Żarty te więc nie tyle obrażają konkretną narodowość, lecz uosabianą przez tą narodowość (lub grupę) głupotę, po przecież w patriotycznym szale nie chcemy dostrzegać jej u siebie. Jednak żart, tak skonstruowany pozwala rozprzestrzenić się pewnej idei w grupie o podobnych poglądach, ale poglądach na najniższym poziomie. Dlatego dowcipy tego typu są tak lotne i dlatego niemal wszyscy je znają, bo trafili na nie na którymś z etapów swojego rozwoju.
O ile jednak dowcipy o Irlandczykach, Francuzach, Niemcach Czukczach czy dowolnej innej nacji, można, co prawda ostrożnie, ale jednak przekazywać (ewentualne dostosowując je do odbiorców), o tyle żarty zahaczające o tematy religijne, są mocno nie na miejscu niemal w dowolnej sytuacji i krążą niemal wyłącznie w „drugim obiegu”. Wynika to z tego, że dla większości, religia to temat w którym jakakolwiek refleksja jest nie na miejscu.
Obecnie, w dobie coraz szerzej rozprzestrzeniającej się poprawności politycznej, humor tego typu możemy znaleźć już tylko na zamkniętych forach dyskusyjnych. Co nie znaczy że nie znajdziemy go na kwejku czy demotywatorach – ale trzeba się naszukać. To w pewien sposób zawęża krąg odbiorców, a co za tym idzie mocno redukuje moderację takiego mema. Wystarczy popatrzeć na humor na stronach organizacji faszyzujących. W większości dowcipów tam zamieszczonych nie ma myśli. Jest przekaz który utwierdza w prymitywnych przekonaniach nie skłaniając do żadnej refleksji. Z takim humorem można walczyć, bo nic nie wnosi. To etap z którego wypadałoby wyrosnąć. Lecz wyrosnąć nie da się na drodze ustawy.
Są też fora na których poprawność polityczna nie ma znaczenia, a humor, mimo tego że może kogoś urażać – jest na najwyższym poziomie. Przykładem tego może być polskie forum mensy – zbiór wątków „humor”. Tu o polityczną poprawność nikt zakośnie walczy, może dlatego, że wszyscy te żarty rozumieją.
Bo obrażamy się na to co obce. Obce – czyli niezrozumiałe. A wystarczyłoby się chwile zastanowić, tylko że to strasznie dużo roboty.