Parlament – to według wikipedii jest to „w państwach o demokratycznych systemach władzy, najwyższy organ przedstawicielski, a jednocześnie zasadniczy organ władzy ustawodawczej.2” i nie bez racji słowo to wywodzi się od słowa „parle” – rozmawiać. Decyzje które zapadają na tak wysokim szczeblu muszą być przemyślane. Dlatego parlament zajmuje się nie tylko uchwalaniem prawa, ale przede wszystkim dyskusjami nad jego kształtem i konsekwencjami takich a nie innych decyzji. To dlatego liczy tak wiele osób i dlatego reprezentowane są tu jeśli nie różne partie – to przynajmniej różne frakcje polityczne, by dyskutować u uświadamiać sobie nawzajem potencjalne problemy i komplikacje. To oczywiście wydłuża sam proces podejmowania decyzji, ale zmniejsza prawdopodobieństwo uchwalenia jakiegoś potworka.
I parlament działa, dopóki jest to miejsce do rozmów. Jednak współcześnie politycy większa uwagę kładą na medialność, czy wręcz komediowość swoich wystąpień, konkurując w mediach z piosenkarzami, modelkami czy też z osobami znanymi z tego że są znane. A taki sposób prowadzenia dyskusji budzi emocje, z którymi bardzo trudno się dyskutuje. I można by rozwiązać problem w zarodku, gdyby poszczególne występy3 nie były obserwowane. Bez publiczności – nie ma śmiechu. I może przyjdzie refleksja, żeby w końcu, gdy zawiodły już wszystkie inne możliwości – użyć rozsądku. Niestety – brak mediów – to brak przejrzystości.
Można się też obrazić i podjąć decyzję we własnym gronie. To działa jednak tylko wtedy gdy ma się większość parlamentarną i gdy mamy ostrą dyscyplinę głosowania – bo każdy głos może zdecydować o odrzuceniu. Jednak w takiej sytuacji decyzje są podejmowane de facto przez jedna osobę – tego kto ustala tą właśnie dyscyplinę.
Tak źle, i tak niedobrze
Może więc warto byłoby się jednak jakoś dogadać, ale do tego – muszą opaść emocje.
Na razie każda krytyka, każde słowo które się wyrwie z owacji – jest traktowane jak atak polityczny. Bo przecież wrogom (politycznym) nie można pomagać. A jeśli się pomaga – to wyłącznie w celu wrogiego przejęcia sukcesu i przyszłych wyborców.
Czy naprawdę nie dojrzeliśmy do rządów większościowych, forsując swoje pomysły i bojąc się krytyki przed ich wprowadzeniem. Krytyki która ma na celu jedynie oszczędzenie problemów? Czy już do końca epoki demokracji jesteśmy skazani na koalicyjne kompromisy w chwiejnej równowadze koalicjanta i opozycji? Taka sytuacje także nie jest zdrowa. Opozycja licząc na wejście do koalicji, nie będzie specjalnie krytyczna, a i koalicjant nie będzie chciał zerwać koalicji, nawet kosztem utraty części wyborców.
Może więc rodząca się władza autorytarna jest wyjściem z tego demokratycznego dołka. I ta władza dopiero eksperymentuje z kształtem nowego państwa. Pytanie tylko, czy nam się ten eksperyment podoba.
Ale czy mamy coś do powiedzenia, skoro taka jest decyzja większości, która pragnie jedynie chleba i igrzysk. I by tego chleba ktoś inny nie miał „bardziej”. Wtedy wystarczą sprawozdania z sejmu, w którym nikt nie rozumie czym jest ogólne dobro. Wystarczy przejrzeć portale informacyjne, by zobaczyć wiadomości o tym że ktoś „zmasakrował opozycję”, albo „całkowicie ośmieszył władzę”.
Zawsze myślałem, że od tego są kabareciarze. Władza natomiast jest od tego by rządzić. W miarę możliwości (jeśli wszystko inne zawiedzie) – rządzić mądrze.