Wie Pan,
Tak właśnie płynie czas
Przez palce
Które mimo naszych wyobrażeń
Nie stanowią tamy
Słyszy Pan
Tak opowiada swoją historię
Las
Pan mi mówi,
Że jestem dla Pana całym światem
Więc cóż mi Pan
Może dać
Otwórz oczy
Mój miły Panie
A potem
Cóż…
Potem wiele może się stać.
Jesteśmy teraz
Piękni i młodzi
Lecz te czasy w końcu przeminą
Wiesz,
W pewnym wieku idzie się razem do łóżka
Bo potem
Będzie można porozmawiać.
Tylko o czym
Dobrej nocy
Każdego wieczoru
Odprowadzamy się do drzwi snu
I zostawiamy w swoich dłoniach
Kilka słów
Taki rytuał
Jak modlitwa
Prowadząca krok za krokiem
W inny świat.
Mówisz mi
Nic nie osiągnęłaś
A ja odpowiadam
Nieprawda
Po czym się uśmiecham
Ja po prostu
Jestem sokratejczykiem
I moimi osiągnięciami są wasze
Wszystkie te
Do których was zaprowadziłam
I te
Do których pokazałam drogę
Więc nie próbuj budzić we mnie kompleksów
Moje wysłużone samotne sumienie
Tobie także pora już spać
Bo właśnie budzi się we mnie
Świadomość.
Szukasz łatwych przygód?
Ja jestem wyzwaniem
Grą o wysoką stawkę
I znakiem od losu
Widziałam już wszystko
Na co was stać
Więc zapytaj sam siebie
„Czy mam dzisiaj szczęście”
A potem
Możesz zacząć się bać
Bo to przecież na tym
Polega codzienność
Są takie miejsca
W czasie i przestrzeni
W których słowa zmieniają znaczenie
I są ludzie
Których spojrzenie
Zmienia świat
Czasem na jedno mgnienie
A czasem…
Cóż, ubywa nam lat
I żyjemy
Jakby to był ten pierwszy raz
Nawet jeśli
To tylko marzenie.