Polityka 
 
Czas wyborów
pro Bono Bo
Nadchodzi czas kolejnych wyborów. Znów pojawią się wszędzie plakaty zachęcające do głosowania na tego lub innego polityka. Pojawią się także reklamy i hasła zachęcające do głosowanie a ogóle, bo jeśli nie pójdziemy do wyborów nie możemy mieć o nic pretensji. Ale czy naprawdę?

Za każdym razem gdy przychodzi wybrać kogoś kto będzie mnie reprezentował u władzy, przypomina mi się dowcip autorstwa Sławomira Mrożka. Na rysunku widać jak przed otwartymi drzwiami w których stoi lekko zaskoczona pani, stoi trzech bandytów, jeden ma przepaskę na oku i pistolet, inny rozczochraną brodę i nóż, Trzeci trzyma w ręku starego typu ładunek wybuchowy. Ten który stoi najbliżej drzwi mówi: „My w sprawie szczęścia ludzkości. Woli Pani porwanie, pobicie na miejscu czy bombę?”. Przypomina mi się ten dowcip, choć wybierając władze gminy, posłów, senatorów czy prezydenta tak naprawdę głosujemy w ciemno. To teleturniej w którym to co wybraliśmy ukaże się dopiero po wyborach, czyli wtedy gdy będzie już za późno.

Dlaczego więc kogokolwiek wybieramy? Bo jest to nasz obywatelski obowiązek? Nie! Wybory są przywilejem, przynajmniej w teorii. Głosujemy, bo wierzymy że mamy na coś wpływ. Wierzymy że możemy coś zmienić i że nasz głos ma znaczenie. Tymczasem mam wrażenie że to o co naprawdę chodzi – to przerzucenie winy. Bo to myśmy wybrali, więc to nasza wina, że jest tak a nie inaczej.

Jest to poniekąd słuszne. Jak zauważył George Carlin politycy są tacy jacy są, dlatego że im na to pozwalany. Mimo, że często mówimy o nich „Oni”, to tak naprawdę są to tacy sami ludzie jak my. Wychowani przez normalnych rodziców, kształceni przez normalne szkoły. Mający normalne rodziny. Możemy na nich narzekać, ale czym się od nich różnimy poza tym, że dzięki nam udało im się wejść na szczyt. Oni są produktem społeczeństwa którym przyszło im przewodzić. Władza demoralizuje, ale to nie przychodzi z czasem. To nie tak, że uczciwi ludzie zyskują władze i się zmieniają. Oni już tacy są. Małostkowi, egoistyczni, leniwi – dokładnie tacy jak przeciętny obywatel. Po prostu zyskują nowe niespotykane dotąd możliwości.

Z drugiej strony, ich zachowanie pozwala się wybielić i usprawiedliwić. Bo przecież ja aż tyle nie kradnę. Aż tak się nie panoszę i nie jestem aż tak roszczeniowo nastawiony do otaczającego świata. Ano nie jestem, bo też i nie mam takich możliwości, ale pamiętajmy, że nasi politycy są produktem społeczeństwa które ich najpierw wykształciło a potem wybrało. A jeśli nam taka postawa nie odpowiada – to czy naprawdę naszym obowiązkiem jest na nich głosować. Czy naprawdę musimy dać im mandat zaufania tylko dlatego, że mamy prawo to zrobić? I czy jeśli nie zagłosujemy na nikogo – zostając w dzień wyborów w domu – to czy to kto zostanie wybrany będzie naszą winą? Zastanówmy się chwilę… To przecież absurd.

To, że ktoś podejmie za nas złą decyzję – nie jest naszą winą. Demokracja w wydaniu jakie u nas funkcjonuje sprawia, że pojedynczy głos nie ma specjalnego znaczenia, poza oczywiście znaczeniem dla głosującego – który musi chcąc nie chcąc opowiedzieć się za jedną z opcji politycznych które często przedstawione są tak, że trudno je odróżnić na podstawie prezentowanych programów. Politycy obecnie znacznie częściej odwołują się do naszych emocji, szczególnie do lęków i fobii, a najchętniej do wiary. Wiary nie tylko w sensie religii, ale przede wszystkim do wiary w te lub inne fakty medialne.

Czasem mam wręcz wrażenie, że wybory są jedynie ankietą przeprowadzoną na ogromną skalę. Ankietą w której nie głosujemy na osoby, partie czy programy, ale informujemy jakieś tajemnicze siły jakie metody propagandowe najlepiej na nas działają. Czy bardziej przemawia do nas agresja czy wolimy subtelne ośmieszenie. Czy bardziej przemawia do nas tępy patridiotyzm, czy też wolimy dywagacje i krążenie wokół tematu bez opowiadania się za jakimkolwiek rozwiązaniem istniejących problemów.

Za taką „teorią spiskową” przemawiają właśnie nawoływania do wypowiadania się w wyborach. Jakby nie miało znaczenia na kogo zagłosujemy – byle tylko informacja o naszych preferencjach została wysłana i dołączyła do statystyk.

Ale odłóżmy na bok podejrzenia. Może to nie politycy są problemem. Może to nie system który pozwala im się tak zachowywać i podejmować takie decyzje. Problemem jesteśmy my, którzy na to pozwalają, i dopóki będziemy dawać im nasze pełnomocnictwo – nic się nie zmieni. Dopóki frekwencja na wyborach nie spadnie poniżej 5% - możemy wszyscy być pewni, że cokolwiek się stanie – będzie to wina wyborców.

Gdzie w czasie wyborów są mądrzy i świadomi obywatele którzy mogą coś zmienić i wyprowadzić nas na prostą? Czy jest ich tak mało, że ich głos ginie w krzyku tłumu manipulowanego przez media. Tłumu który można poszczuć o który będzie biegł we wskazanym kierunku z radością jaką daje wyłącznie bezmyślne posłuszeństwo. Czy jest ich naprawdę tak mało? Przecież każdy uważa się za tego który dobrze wie co trzeba zrobić by wszyscy byli szczęśliwi. Tylko ile z tej wiedzy to przemyślenia oparte na rzetelnej wiedzy i głębokich przemyśleniach?

Dlatego nie głosuję.

Po pierwsze dlatego, że nie ma to żadnego znaczenia.

Po drugie dlatego, że głosując przystępuje do gry w której nie znam warunków i w której musze przegrać. To jedyna reguła – głosujący zawsze przegrywa. To albo owo, ale przegrywa zawsze. I nie może narzekać, bo wybrał. Dobrze lub źle – ale zdobył się na odpowiedzialność i musi ponosić tego konsekwencje. Jeśli głosujesz na nieuczciwe i niekompetentne osoby – nie możesz narzekać. Jeśli tego nie robisz – bo widzisz, że tak naprawdę nie masz wyboru – masz takie prawo. A nie odwrotnie jak przekonują nas media.

 
Opinie
 
Facebook
 
  
33720 wyświetleń

numer 4/2015
2015-04-01

Od redakcji
Aktualności
Dla młodszych
Dydaktyka
Ekologia
Informatyka
Kącik poezji
Matematyka
Polityka
Prawo
Rozmaitości

nowyOlimp.net na Twitterze

nowy Olimp - internetowe czasopismo naukowe dla młodzieży.
Kolegium redakcyjne: gaja@nowyolimp.net; hefajstos@nowyolimp.net