Rozmaitości 
 
Na studia
Zefir
Jestem studentem na pierwszym roku na Politechnice Wrocławskiej. Jest już po sesji, drugi semestr się zaczął, więc mogę z czystym sumieniem przystąpić do pisania tekstu, za który zabierałem się już od dawna. Można ten tekst traktować jako nieuzasadnione biadolenie i wylewanie żali (może tak trochę jest), można go uznać jako prawienie oczywistych oczywistości (bo przecież można było zapytać jakiegoś wyjadacza i dowiedzieć się że na uczelni jest tak a nie inaczej, itp itd.), ale po prostu czasem trzeba przekonać się o danym stanie rzeczy na własnej skórze.

Słowem wstępu: Jestem studentem na pierwszym roku na Politechnice Wrocławskiej. Jest już po sesji, drugi semestr się zaczął, więc mogę z czystym sumieniem przystąpić do pisania tekstu, za który zabierałem się już od dawna. Można ten tekst traktować jako nieuzasadnione biadolenie i wylewanie żali (może tak trochę jest), można go uznać jako prawienie oczywistych oczywistości (bo przecież można było zapytać jakiegoś wyjadacza i dowiedzieć się że na uczelni jest tak a nie inaczej, itp itd.), ale po prostu czasem trzeba przekonać się o danym stanie rzeczy na własnej skórze. Więc mimo, że dla niektórych ten tekst może nic nie wnosić to jednak go napiszę. Proszę o traktowanie go jako swojego rodzaju zapis "odstanych" wrażeń z pierwszego (robionego po raz pierwszy ;) ) semestru studiów.

Będąc świeżo upieczonym absolwentem liceum, który idzie na studia, wiedzącym co chce w przyszłości robić (a bardziej - w miarę świadomie wybierającym kierunek studiów) myślałem, że uczelnia wyższa jest bardzo uporządkowanym miejscem. Gdzie cały proces edukacji jest przemyślany a wszystko ma swój czas i miejsce, a każdy kurs jest realizowany w sposób co najmniej nie zniechęcający do zaliczenia go.

Jakże się zdziwiłem, gdy już drugiego dnia nauki prowadzący ćwiczenia z fizyki wprowadził nam pochodne, o których ledwo słyszeliśmy (od innych studentów - bo ani wykładu ani ćwiczeń z analizy matematycznej jeszcze wtedy nie zdążyliśmy mieć). Na następnych ćwiczeniach kartkóweczka z pochodnych i zadania z całkami. W obu przypadkach wyglądało to w ten sposób, że prowadzący wypisał nam na tablicy tabelkę z podstawowymi wzorkami oraz podstawowe ich właściwości z hasłami "stała przed całkę" itp. Okazało się iż mój prowadzący ma przezwisko "Lord Całek" i kartkówkami sprawdza obecność i jak sam nam (mojej grupie) później powiedział, jest zdania, iż matematyki powinno się najpierw używać, dopiero później rozumieć "bo kto z was tutaj potrafi mi podać definicję liczby? A przecież każdy liczb używa.". Później okazał się bardzo w porządku, ale o tym później.

Wkurzająca była też postawa niektórych prowadzących, którzy robili rzeczy, których tak na prawdę nie powinni. Wydaje mi się, że uczelnia wyższa jest dla osób dorosłych. Z systemu edukacji wynika że każdy kto dostał się na studia ma ukończone 18 lat. (Pomijam osoby które wcześniej zaczęły edukację - poszły do pierwszej klasy podstawówki w wieku 6 lat, bo są one mniejszością. A tak po prawdzie ten rok w tym wieku nie jest aż taką kolosalną różnicą.). Jednak część wykładowców (szczególnie starszej daty) tego faktu nie zauważa (co jest śmieszne, gdyż zawsze zwraca się do studentów per pan, pani, państwo) i robi z uczelni wyższej piaskownicę. Może trochę przesadzam, ale: otóż jeden z wykładowców widząc, że na pierwszym wykładzie była pełna sala studentów, a na czwartym niecałe pół sali, puszcza listę obecności i prawi kazanie, że on nie wie jak my zaliczymy ten przedmiot (co nie było takie trudne) i kazanie to powtarza jeszcze parę razy na kolejnych wykładach. Na moim wydziale obecność na wykładach (poza analizą matematyczną) jest nieobowiązkowa. Moim zdaniem słusznie. Student sam powinien wiedzieć czy chodzić na wykład, co z niego wynieść. Jednak okazuje się, że część wykładowców uważa inaczej.

Politechnika jest uczelnią techniczną. Tak naprawdę znajdziemy tu wszystko. Fizykę, mechanikę, elektrykę z elektroniką, informatykę, wycinek biologii, chemię i matematykę. Więc nie wiem dlaczego gdy chodzi o jedną z podstawowych rzeczy, obsługę studenta, politechnika aż tak daje ciała. Rozchodzi się generalnie o indeks elektroniczny, który gdy powstawał, jawił się jako doskonały i zbawienny dla wykładowcy oraz studenta. Niestety nie wiem jak to wygląda ze strony wykładowców, jednak wiem, jak to wygląda ze strony studenta. Największy problem pokazuje się gdy po sesji nadchodzi czas zapisów na kursy w następnym semestrze. Wyśmienity system o wdzięcznej nazwie edukacja.cl szybko dorobił się wśród studentów adekwatnej nazwy potocznej. Wracając do zapisów. Aby się zapisać na kursy w przyszłym semestrze trzeba:

  1. Wypisać sobie odpowiednie kursy na które chcemy się zapisać
  2. Zajrzeć w siatkę zajęć (w której nawet nie ma zamieszczonych wszystkich kursów!)
  3. Wejść w odpowiednie miejsce w systemie i poprzeglądać wolne grupy (są one rozmieszczone pod trzema różnymi hasłami - grupy powtórkowe, z planu studiów do którego ma się uprawnienia oraz "z wektora zapisowego".
  4. Poukładać sobie w planie co gdzie i kiedy, razem z kombinacjami awaryjnymi, gdyby jakaś grupa była pełna
  5. Czekamy na swoją godzinę zapisów (każdy ma przydzieloną swoją godzinę od której może się zapisywać. Wyższa średnia - wcześniejsze zapisy). Na zapisy mamy 3 minuty. Jeśli w tym czasie się nie wyrobimy ruszają zapisy kolejnej osoby i może ona nam zająć miejsce w wybranej przez nas grupie.
  6. Wejść w odpowiednią zakładkę i wkleić po kolei kody grup.
  7. Tadam! Jesteśmy zapisani.
To przy założeniu, że system nie został przeciążony i funkcjonuje on w czasie gdy są nasze zapisy. Jednak bardzo często zdarza się, że studentów korzystających z systemu jest za dużo i wywala serwery uczelni. Co wtedy? Jedyne co pozostaje to czekać aż ktoś w końcu doprowadzi serwery do ładu i będzie się można zapisać. Jednak wtedy mogą już się zapisać wszyscy Ci którzy doczekali swojej godziny - znowu każdy chce zobaczyć jak wygląda sytuacja i system po 30 minutach przestaje działać.

Może dla niektórych to bezsensowna ściana tekstu, jednak chcę w ten sposób pokazać jakie są realia uczelni TECHNICZNEJ. Po prostu nie mieści mi się w głowie jak można na takie coś pozwolić. Znaczy wiem jak. Kolesiostwo. Tylko dalej nie mieści mi się to w głowie. Ale to chyba jest problem taki sam jak w całym państwie, tylko w mniejszej skali. Teraz funkcjonuje osobno drugi system sprzężony z edukacją.cl i wydaje się choć trochę lepszy.

Warto wspomnieć jeszcze o sesji. Chyba najgorszy okres dla każdego studenta, któremu nie udało się zaliczyć kursów wcześniej. Masa materiału, mało czasu. Tego trzeba doświadczyć osobiście. W sumie chyba na każdej uczelni jest podobnie. Tylko na PWr pewnie jest większy odsiew ;)

Nie chciałbym, aby wydźwięk mojego tekstu był tylko i wyłącznie negatywny. Tak to już jest, że łatwiej się pisze o negatywach, niż o pozytywach, jednak mimo pewnych "incydentów"? wad? niedoskonałości? uczelnia trzyma poziom i jednak większość z prowadzących czy to wykład czy ćwiczenia posiada na prawdę dużą wiedzę i stara się ją jak najlepiej przekazać. Tutaj chciałbym powrócić też do Lorda Całek. Widząc, że większość grupy nie wie czy nie rozumie jak rozwiązać jego zadania, wytłumaczył je całej grupie na tyle dobrze, że każdy zaliczył kurs. Swoją drogą okazał się bardzo słownym człowiekiem i nie trzymał nikogo na siłę - z opowieści osób z innych grup śmiem wysunąć wniosek, że jako jedyny ćwiczeniowiec z fizyki nie starał się uwalić jak najwięcej studentów.

Tak podsumowując. Studia nie są lekkie z różnych względów, ale dają też dużo możliwości. No i w końcu studia to nie tylko nauka ale też życie studenckie ;) Trzeba tylko znaleźć balans. Co dla wielu nie jest takie łatwe.

 
Opinie
 
Facebook
 
  
33719 wyświetleń

numer 4/2015
2015-04-01

Od redakcji
Aktualności
Dla młodszych
Dydaktyka
Ekologia
Informatyka
Kącik poezji
Matematyka
Polityka
Prawo
Rozmaitości

nowyOlimp.net na Twitterze

nowy Olimp - internetowe czasopismo naukowe dla młodzieży.
Kolegium redakcyjne: gaja@nowyolimp.net; hefajstos@nowyolimp.net