Dydaktyka 
 
Umiejętność czytania
Arty
Coraz mniej czytamy. I nie chodzi mi tu o książki, ale o umiejętność czytania czegokolwiek. Rozpoznajemy litery. Nawet potrafimy złożyć z niech słowa. Pod tym względem analfabetyzm nie istnieje. Chodzi mi o umiejętność czytania ze zrozumieniem.

Ileż to razy zadawano mi w szkole pytanie „Co poeta miał na myśli”. A najgorsze jest to, że poprawna odpowiedź mogła zaprowadzić by mnie do dyrektora na dłuższa pogawędkę. Bo o czy m mógł myśleć poeta – człowiek wrażliwy, jak nie o ukojeniu, które, mimo tematyki wielu omawianych w szkole wierszy, dawały mu 40% wodny roztwór elementu baśniowego i towarzystwo wynajmowane na godziny. W szkole poznawaliśmy inne odpowiedzi, które nie były tak oczywiste, choć równie monotematyczne, i których się trzeba było nauczyć by nasz patriotyczny kręgosłup moralny nie dostał nagłego ataku krzywicy.

Na lekcjach w wielu szkołach nie ma czasu by ucznia przekonać. W końcu uczymy się pod testy w którym mamy odpowiadać według klucza. Samodzielne myślenie nie jest tu mile widziane, więc się go nie uczymy. Uczymy się czytać schematy, reagować na słowa kluczowe i tylko z nich czerpać treści. Trudno się potem dziwić, że tą umiejętność wykorzystujemy na co dzień – do analizy docierających do nas informacji. Dlatego jeśli w artykule który czytamy wystąpi słowo klucz, które trafia w nasze emocje, treść przestaje być ważna. Bierzemy jedynie oceniające emocje, i odnosimy je do siebie.

Dobrym przykładem takiego nieporozumienia, była polemika na którą ostatnio traciłem na temat motocyklistów. Cóż, to dość drażliwy temat, i będzie drażliwy jeśli to środowisko samo się nie oczyści z tych którzy motocyklem leczą kompleksy – a zapewniam jest ich naprawdę niewielu, tylko niestety najbardziej rzucają się w oczy, to pewnie drażliwy pozostanie dopóki te same drogi będą użytkować samochody i motocykle. Ktoś napisał, że irytują go działania polegające na bezsensownym robieniu hałasu (chodziło i kręcenie manetką na sprzęgle w te i z powrotem), a jego interlokutor, twierdził, że w ogóle nigdy tak nie robi, ale jednak czuje się dotknięty. Bardzo ciekawie zakamuflowana filozoficznie ciekawostka.

Zauważmy, że tego typu umiejętności – czytania tego co wcale nie jest napisane, są dość popularne, co uważam za najbardziej niepokojący sygnał stanu naszej edukacji. Przecież wszyscy skończyliśmy co najmniej szkoły podstawowe, gdzie uczono nas nawet logiki gramatycznego rozbioru zdania i jego mapowania na strukturę logiczną, nie mówiąc już o daniu szansy autorowi zdania i przeczytania go w całości i do końca. Nie może to być więc wina braku szansy na naukę czytania. To raczej sposób w jaki uczymy, nie wychodząc poza pierwszy poziom relacji uczeń – mistrz. Może zresztą nie dorastamy, poza jednostkami, do bardziej złożonego myślenia, bo nawet w państwowej, bezpłatnej szkole, trafiają się okazje by trafić na nauczyciela który potrafi pójść dalej.

A istnieje siedem poziomów uczenia, które nie jest niczym innym jak zarządzaniem. Zarządzaniem myślami.

1. Poleć
Dzieci, otwórzcie ksiązki.

Nauczyciel mówi – uczniowie wykonują polecenia – Sposób na demonstrację wzorców i konsekwencji. Tu mamy do czynienia wyłącznie z uczeniem na cudzym przykładzie, na działaniach na które nie mamy żadnego wpływu. Przyjmujemy do wiadomości ewentualnie kojarząc, jeśli do tego dorośliśmy lub jeśli takie było polecenie. Ten styl wciąż króluje w wielu szkołach, właśnie brak wyjścia powyżej tego poziomu prowadzi do tego, że nasze interakcje nie tylko sprowadzają się do schematu reakcji na bodziec, ale dodatkowo mocno ograniczają zestaw rozróżnialnych bodźców.

2. Przekonaj
Moim zdaniem warto przeczytać czytankę która pomaga zrozumieć…

Tu nauczyciel ma znacznie trudniejsze zadanie. Uczeń wystarczy, że okaże odrobinę dobrej woli i okaże zainteresowanie, może osiągnąć sukces. Tu uczymy słuchać i obserwować, a także pokazujemy jak wyciągać wnioski, choć pod tym względem wciąż prowadzimy za rękę nie pozwalając na samodzielne eksperymenty z decydowaniem a nawet z samym dopuszczeniem do możliwości decydowania. Uczeń pozostaje bierny. Ma pozytywny stosunek do zdobywanej wiedzy, i to bardzo pomaga. Wciąż jednak nauczyciel jest tu stroną silnie aktywną, a uczeń tylko patrzy i słucha, choć widzi i słyszy dużo więcej.

3. Zapytaj o pomysł na rozwiązanie
Gdzie mogę szukać rozwiązania?

Wreszcie uczeń może się samodzielnie wypowiedzieć. Tyle tylko, że nikt nie będzie z nim dyskutował. Jeśli ma szczęście, odpowie prawidłowo, jeśli nie może liczyć na „czy ktoś ma inną odpowiedź?”. Jednak to poważny krok naprzód. Tu musimy się samodzielnie zastanowić. I z jednej strony mamy prawo mylić się bez żadnych konsekwencji, z drugiej mamy prawo poznać poprawne rozwiązanie. Tu uczeń korzysta z lekcji na znacznie wyższym poziomie, bo uczy się wzorców kojarzenia i wnioskowania, a nie tylko powtarzania informacji. Jeśli jednak w lekcji uczestniczy więcej niż kilku uczniów, dla wielu lekcja spada do poziomu pierwszego lub drugiego, bo łatwo się z takiej lekcji wyłączyć. W typowej klasie 30-to osobowej zazwyczaj pracuje kilka osób. Szkoda że nikt z tego powodu nie mówi o segregacji, nie dającej równych szans tym którym się „nie chce”.

4. Dojdźcie do porozumienia
Poszukajmy rozwiązania razem

Tu uczenie idzie o krok dalej. Uczeń nie tylko musi samodzielnie wnioskować, ale także przekonać do swoich racji, a to oznacza na tyle bogate możliwości komunikacyjne, by przekazać bardziej złożone myśli. Tu proces intelektualny idzie w kierunku analizy samego procesu myślenia. Tu mamy możliwość samodzielnej oceny nie tylko własnych pomysłów, ale także tego jak do nich dochodzimy. Na tym etapie mamy możliwość nauczenia się kreatywności „na życzenie”.

5. Podpowiedz
Powiedz mi co myślisz o tej książce

O ile w dyskusji nauczyciel ma możliwość korygowania na bieżąco procesu myślenia ucznia, tu także i ta droga musi być samodzielnie odkryta. Tu zostawiamy ucznia z mapą prowadzącą do skarbu i obserwujemy jego kroki. I pozwalamy popełniać błędy licząc że uczeń sam je zauważy. A jeśli nie – czeka go kolejna przygoda. Ta poziom działa całkiem nieźle na zajęciach pozalekcyjnych prowadzonych przez pasjonata, choć może gdzieś w odległej galaktyce istnieje nauczyciel który potrafi obserwować i śledzić trzydzieści pogoni myśli idących w różnych kierunkach.

6. Zapytaj o rozwiązanie
Gdzie znajdę odpowiedź?

Uczeń samodzielnie rozwiązuje postawiony problem, jednak sprawdzenie rozwiązania leży po stronie mistrza który ocenia. Ocena mówi na ile uczeń trzyma się kierunku swojego rozwoju, choć w wyborze drogi ma dużą swobodę. Tu rozwijamy umiejętności kreatywnego, choć bazującego na pewnej grupie wzorców, myślenia. Tak kształcimy naukowców i wszystkich tych którzy przecierają szlaki rozwiązując stawiane przed nimi problemy. Na tym etapie nauczyciel pozornie nie musi być wybitny. Tu znacznie więcej wymaga się od ucznia, który bierze na siebie całą aktywność. Jednak gdy rozwiązania nie są prawidłowe, rolą nauczyciela jest znaleźć i skorygować wiedzę wykształconą w procesie dotychczasowej edukacji. Na tym etapie mamy tutoring na najwyższym poziomie.

7. Postaw problem
Poleć mi książkę

Tu nie tylko liczymy na umiejętności ucznia, ale ufamy, że sam oceni swoje rozwiązanie, bo zrozumiał, że to on podjął studia, i to on się rozwija. A mistrz, obserwując – sam się uczy. Stawiamy problem, dzieląc się ciekawostką wartą rozmyślań. I przestajemy o nim rozmawiać, żeby nie popsuć całej zabawy. Tu nie ma ucznia. Tak uczymy mistrzów.

 
Opinie
 
Facebook
 
  
22258 wyświetleń

numer 5/2016
2016-05-01

Od redakcji
Aktualności
Ekologia
Ekonomia
Elektronika
Fizyka
Kącik poezji
Literatura
Matematyka
Polityka
Rozmaitości
Sztuka życia

nowyOlimp.net na Twitterze

nowy Olimp - internetowe czasopismo naukowe dla młodzieży.
Kolegium redakcyjne: gaja@nowyolimp.net; hefajstos@nowyolimp.net