Rozdział 7.
Natalie nadal nie wie, kto zapłacił za operację Adama. Do tego naczelny w kolejnym akcie zemsty nie przyznał jej urlopu na czas wyjazdu. Kobieta musi zostać w mieście. Jednak czy będzie musiała oczekiwać na wieści sama?
Puste mieszkanie nie poprawiało humoru, choć niewiele się zmieniło. Nagle stało się zimne i obce. Wystarczyła jedynie myśl, że jest tutaj sama.
Natalie oparła się o drzwi i spojrzała w pustkę. Przez najbliższy tydzień, może nawet dłużej będzie tu kompletnie sama. Wolałaby pojechać z Adamem, ale bez urlopu było to niemożliwe. Musiała stąd oczekiwać na wieści, co nie będzie sprzyjać pracy w najbliższym czasie. Jednak naczelny dopiął swego.
Adam nie pojechał do Los Angeles sam. Gdy tylko wyszła sprawa z trudnościami z urlopem, Natalie poprosiła Aleksa o pomoc. Nie chciała puszczać brata w pojedynkę, więc przyjaciel obiecał ją zastąpić. Mecenas Silver przygotował oficjalne upoważnienie dla Smitha, aby mógł mieć dostęp do informacji na temat stanu zdrowia Adama oraz możliwość podejmowania decyzji, jeśli zajdzie taka konieczność. To bardzo ułatwiało sprawę i o to Natalie nie musiała się martwić.
Jednak spotkanie z prawnikiem nie przeszło bez burzy. Aleks próbował ją przekonać do złożenia pozwu przeciwko naczelnemu albo chociaż skargi, zaś Silver go poparł. Obaj jasno powiedzieli, że to się nie powinno wydarzyć, a takich spraw nie należy zamiatać pod dywan. Natalie męczyła się z tym, nie mogąc za wiele zrobić. Mimo to odmówiła stanowczo. Wiedziała, że naczelny od razu ją dyscyplinarnie zwolni i wykorzysta prawników gazety, żeby ją uciszyć. Nie mogła pozbawić się źródła dochodu, a na walkę w sądzie nie miała czasu i sił. Wiedziała, że to lekkomyślne z jej strony, lecz na razie nie widziała innego wyjścia. Musiała zacisnąć zęby i jakoś przetrwać.
Jednak w pustym mieszkaniu maska opadła i pozostała bezbronna, młoda kobieta obciążona problemami. Samotna jak nikt. Mogła udawać nawet przed Adamem, lecz samej siebie nie potrafiła oszukać. Czasami miała tego dość i chciała uciec od tego wszystkiego. Zapomnieć o problemach. Stać się kimś innym.
W końcu odrzuciła chwilę słabości i zabrała się za porządki, a potem robienie kolacji. Załamanie się przecież niczego nie zmieni, a powinna być silna dla brata. Może nie mogła przy nim teraz być, ale to nie zwalnia jej z okazywania mu wsparcia. Ile razy doktor Rook powtarzał im, że nastawienie jest równie ważne?
Telefon oderwał ją na chwilę od patelni, na której przygotowywała omlet hiszpański. Skrzywiła się, gdy zobaczyła, kto dzwoni. Przez chwilę zamierzała nie odbierać, ale wątpiła, aby tak łatwo odpuścił. Im szybciej powie, co mu na wątrobie leży, tym lepiej.
– Parker, słucham? – odebrała.
– Nie cieszysz się, że zadzwoniłem? – usłyszała po drugiej stronie.
– Jesteś ostatnią osobą, z którą mam ochotę rozmawiać, Swang.
– Naprawdę? – zaśmiał się. – A sądziłem, że ktoś ostatnio zajął to zaszczytne miejsce.
Natalie zmarszczyła brwi. Skądś wiedział o pogłębiającym się zatargu z naczelnym. Podejrzewała, że Aleks coś chlapnął. Rzadko potrafił trzymać język za zębami, a nadal utrzymywał tę dziwną przyjaźń z Oliverem.
– Czujesz się zagrożony? – zapytała złośliwie.
– Całkiem możliwe.
– Jakby było czym – westchnęła. – Dzwonisz z jakąś konkretną sprawą czy się nudzisz i próbujesz wkręcić mnie w jedną ze swoich gierek?
– Nie mogę być po ludzku stęskniony za twoim sarkazmem?
– Nudzisz mnie.
– Słodka Natalie, i tak jesteś sama w mieszkaniu. Zapewne taka samotna.
– Nie twój interes – warknęła. – Nie mam dla ciebie czasu. Coś chcesz, to mów, inaczej się rozłączam.
– Nie bądź taka drażliwa. Czy to źle, że chcę ci potowarzyszyć?
Tego było za wiele. Natalie rozłączyła rozmowę, mając dość gierek Swanga. Może kiedyś dałaby się na to nabrać, ale nie po tym wszystkim. Teraz była mądrzejsza o doświadczenia związku z Oliverem i nie zamierzała popełniać znów tych samych błędów. Zbyt wiele się pomiędzy nimi zdarzyło, żeby mogła tak po prostu pozwolić mu znów wkroczyć do swojego życia.
Swang jednak nie odpuścił i zadzwonił ponownie. Zignorowała to, zajmując się jedzeniem. W końcu mu się znudzi. Nawet jego cierpliwość miała swoje granice. Że też nie ma nic innego do roboty, a tylko przeszkadza ludziom, którzy w przeciwieństwie do niego muszą codziennie mierzyć się z życiem.
Dzwonienie rzeczywiście mu się znudziło po którymś kolejnym nieodebranym telefonie. Zaczął za to pisać wiadomości, które Natalie przeglądała bez zainteresowania. Jak zwykle próbował ją podrażnić i sprowokować do reakcji, lecz kobieta konsekwentnie nie pozwalała sobie na wpadnięcie w jego sieci.
Aż do ostatniej wiadomości. „Schody przy mieszkaniu nr 7 nie wyglądają na aż tak wygodne” – napisał. Natalie znieruchomiała. Brzmiało to tak, jakby był pod jej drzwiami.
Podejrzewała, że przy sprawdzaniu, na co jej pieniądze, które chciała od niego wziąć, zdobył też jej adres. Może nawet poznał go wcześniej, gdy byli jeszcze razem, ale nie przyznał się do tego. Ona też nie chciała go tu zapraszać, chroniąc tym samym część własnego życia związanego z Adamem i wspomnieniami o rodzicach.
Ze ściśniętym gardłem podeszła do drzwi wejściowych i zerknęła przez wizjer. I rzeczywiście na schodach siedział przystojny brunet w drogim płaszczu. Spoglądał w jej drzwi, jakby oczekiwał, że za chwilę kobieta stanie w progu i zaprosi go do środka.
Natalie aż zgrzytnęła zębami, gdy go tu zobaczyła. Nic ich już nie łączyło. Umowa nie doszła do skutku, więc co on tu robił? Czego chciał? Ukarać ją za zranione ego? Jakby nie przyniósł jej już dostatecznych problemów.
Oddzwoniła do niego i nie dała dojść mu do słowa:
– Nie obchodzi mnie, co tu robisz, ale masz zniknąć. Inaczej wzywam policję.
Przez wizjer dostrzegła zadowolony uśmiech na jego twarzy. Wygrał, skoro zareagowała.
– Masz do tego pełne prawo, a ja mam prawo siedzieć na schodach.
– Nie jesteś mieszkańcem tego budynku – syknęła.
– Nigdzie nie ma zakazu.
– Dzwonię po policję.
– Dobrze. Pamiętaj jednak, że za godzinę wyjdę z aresztu i wrócę na te wygodne schody. I zrobię to tyle razy, ile razy wezwiesz policję.
– Nienawidzę cię – warknęła i się rozłączyła.
Miał rację. Nawet jeśli policja ma prawo zatrzymać go w areszcie, wystarczy, że wezwie prawnika, wpłaci kaucję i będzie wolny. Jedynym rozsądnym wyjściem jest zignorowanie mężczyzny. W końcu mu się znudzi i sobie pójdzie.
Sprawdziła, czy drzwi są dobrze zamknięte – ta na wszelki wypadek, choć wątpiła, żeby Swang zamierzał ją napaść – po czym wróciła do przerwanych czynności. Oliver zaś już nie dzwonił ani nie pisał.
Zanim przyszykowała się do snu, poszła sprawdzić, czy Swang już sobie poszedł. Siedział jednak dalej i coś czytał na telefonie. Westchnęła ciężko. W ogóle nie rozumiała, o co temu człowiekowi chodzi. Zignorowała go jednak, mając nadzieję, że nie wpadł na poroniony pomysł nocowania na tych schodach. Do środka nie zamierzała go wpuszczać, a sąsiedzi mogą zacząć się niepokoić, jeśli rano zobaczą Swanga pod jej drzwiami.
Jednak nie było po nim śladu, gdy wychodziła do pracy. Postanowiła zignorować incydent i niemal udało jej się o tym zapomnieć, gdy po powrocie zastała go w tym samym miejscu co w dniu poprzednim.
– Swang, czy tobie się nudzi? – warknęła, stając nad nim z niezadowoloną miną.
– To wolny kraj – uśmiechnął się nieco złośliwie.
– Znajdź sobie jakąś nową rozrywkę, co?
– Znalazłem.
– Zostałeś prześladowcą – pokiwała z udawanym zrozumieniem głową. – Nie myśl sobie, że cię wpuszczę.
– Nie myślę. Wiem, że mnie nie wpuścisz. Nie musisz. Tutaj sobie posiedzę.
– Durny prześladowca – prychnęła i weszła do mieszkania.
Chciała go w pełni zignorować, ale nie potrafiła zapomnieć, że siedzi pod jej drzwiami. To było dziwne uczucie obecności kogoś w pobliżu. Niezbyt niepokojące i groźne, ale również niezbyt przyjemne. Co jakiś czas zaglądała przez wizjer w nadziei, że sobie pójdzie. Oliver jednak chyba czerpał przyjemność z jej niepokoju i nigdzie się nie wybierał.
Za którymś razem zobaczyła tylko jego nogi wyłożone na schodku – siedział oparty o ścianę przy jej drzwiach. Musiał usłyszeć kroki, bo się odezwał:
– Ktoś inny poczęstowałby mnie kawą.
Drzwi nie były takie grube, więc jego głos był tylko odrobinę przytłumiony. Najwyraźniej nasłuchiwał też, co Natalie robi z wiedzą, że siedzi po drugiej stronie.
– Nawet kranówka jest dla ciebie za dobra. Zresztą nie sądzę, żeby przeszła przez twoje pańskie gardło.
– Nie wyobrażasz sobie, ile przeszłoby mi przez gardło, Nati – zaśmiał się.
Poczuła się zdeprymowana, gdy usłyszała to zdrobnienie. Tylko on ją tak nazywał w najbardziej intymnych chwilach. To wzbudzało wspomnienia. Ta chwila taka nie była.
– I wolę sobie nie wyobrażać – odparła butnie. – Jedź do domu i przestań się wydurniać.
– Jeśli czujesz się zagrożona z mojej strony, wiesz, co zrobić, żeby się mnie pozbyć.
– Oliver, nie bawi mnie ta sytuacja. Odpuść. Mam ważniejsze sprawy na głowie – warknęła i odwróciła się, by odejść w głąb mieszkania.
– Operacja jest jutro? – zapytał.
Oparła się plecami o drzwi. To był dopiero drugi raz, gdy mówił o Adamie. Za pierwszym razem w szpitalu tydzień temu, gdy złożył jej tę niemoralną propozycję. Wątpiła, żeby blondyn go w ogóle obchodził. Był tylko pretekstem, żeby Oliver mógł wrócić do jej życia i przewrócić je do góry nogami.
– Tak, wczesnym popołudniem naszego czasu.
– Rozmawiałaś z jego lekarzami?
– Tylko z doktorem Rookiem. Mówił, że ich zna. Na miejscu wszystkim opiekuje się Aleks. Jest w porządku. Rokowania też są dobre. Czemu się tym interesujesz?
– Zwykła uprzejmość – odparł.
– Zbytek łaski – rzuciła i odeszła spod drzwi.