Literatura 
 
Cena
Rozdział 8.
Laurie
Zbliża się operacja Adama, zaś pod drzwiami mieszkania Parkerów niespodziewanie pojawia się Oliver. Nawet nie próbuje wpraszać się do środka, lecz siedzi spokojnie na schodach, czym irytuje Natalie, która nie potrafi odkryć jego motywów.

Ten dzień nie zaczął się dobrze. Natalie zaspała i teraz musiała pędzić do redakcji, żeby się nie spóźnić. Wszystko oczywiście przez Swanga, który od dwóch dni urządzał sobie posiedzenia pod jej drzwiami. Przez to nie mogła się na niczym skupić, potem nie potrafiła zasnąć, a w efekcie obudziła się za późno.

Dziś był dzień operacji Adama. Rozmawiała z nim wczoraj przez telefon. Czuł się dobrze i był dużo lepszej myśli niż ona. Paradoksalnie to właśnie on w takich sytuacjach dużo lepiej radził sobie ze stresem i uspokajał siostrę.

W pośpiechu zamykała drzwi, starając sobie przypomnieć, czy rzeczywiście zabrała wszystkie potrzebne rzeczy. Powrót tylko bardziej by ją opóźnił, a już sobie wyobrażała zadowoloną minę naczelnego, który mógłby ją ochrzanić. Nieważne, że jej się to zwykle nie zdarzało.

Drzwi mieszkania naprzeciwko otworzyły się i stanęła w nich staruszka w podomce.

– Natalie, wszystko w porządku, dziecko?

– Dzień dobry, pani Lucy. Poza tym, że jestem spóźniona, to tak.

Mimo to postanowiła poświęcić chwilę sąsiadce, która zawsze była dla nich bardzo życzliwa.

– A ten młodzieniec, który siedział wczoraj pod twoimi drzwiami? Wcześniej też tu był. Może należałoby wezwać policję, moja droga? Jesteś tu sama i trochę mnie to martwi.

Natalie uśmiechnęła się lekko.

– Nie trzeba, pani Lucy. Jest zupełnie niegroźny. W ciągu kilku dni powinno mu się odwidzieć. Wszystko jest w porządku.

– Na pewno?

– Tak, pani Lucy. No chyba, że zaczął niepokoić sąsiadów.

– Nie, nie. Tylko siedzi pod twoimi drzwiami, a skoro nie ma Adama, to niebezpieczne dla młodej, samotnej kobiety.

– Nie musi się pani martwić – uśmiechnęła się uspokajająco.

– Jak u Adama?

– Dzisiaj jest operacja. Nie ma powodów do obaw.

– Będzie dobrze. Musisz w to uwierzyć, a teraz już leć.

– Dziękuję. Miłego dnia.

Jeszcze na schodach słyszała westchnięcie starszej pani dotyczące młodych i ich wiecznego pośpiechu. Coś w tym było, lecz ten świat był już tak skonstruowany. Chyba tylko starsi ludzie byli w stanie dostrzec te zmiany, stojąc z boku. Reszta owinięta szczelnie w obowiązki i uciekający czas nie miała, kiedy się nad tym zastanawiać.

To nie był dobry dzień, bo Natalie myślami była przy bracie. Cały czas łatwo było ją rozproszyć, chwilami wręcz traciła wątek. Im bliżej było początku operacji, tym mniej zajmowała ją praca.

– Zmykaj do domu – powiedział cicho Murffy, z którym porządkowała materiały do reportażu mężczyzny.

– Nie mogę cię z tym zostawić samego. Poza tym... Sam wiesz.

– Zostaw to na mojej głowie i idź. Najwyżej jutro pomożesz mi więcej. Zmykaj.

– Dzięki. Jestem twoją dłużniczką.

Nie zdziwiło jej, kiedy zobaczyła Olivera pod swoimi drzwiami. Pokręciła tylko głową, ignorując jego obecność. To nie był jej problem, że Swang nie ma co z życiem robić.

Zrobiła sobie herbaty i zadzwoniła do Aleksa, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Nie miała jednak szczęścia, gdyż numer był zajęty. Trochę ją to oburzyło, bo przecież umawiali się, że będzie pod telefonem, aby mogła się z nim w każdej chwili skontaktować. W tym momencie było to szczególnie ważne.

– Co on wyprawia? – mruknęła pod nosem.

Wysłała mu wiadomość, aby oddzwonił do niej, gdy tylko skończy pogawędkę. Pozostało jej czekanie na jakiekolwiek wieści. Nie znosiła tego. Starała się być niezależna i wolna pomimo tak wielu obowiązków, które na nią zbyt szybko spadły. Jednak nie potrafiła przeskoczyć niektórych rzeczy. Nieważne, jak bardzo się starała.

Telefon ją przestraszył. Drgnęła nerwowo i odebrała, widząc numer przyjaciela:

– Tak?

– Wybacz, musiałem skończyć – usłyszała w jego głosie szczerą nutę. – To było ważne.

– Jak z Adamem?

– Jest już na sali operacyjnej. Dotąd nie było problemów, a i lekarze są dobrej myśli. Nie martw się.

– Żeby to było takie proste – westchnęła.

– Adam nie zostawi cię samej. Będzie walczył. Ma duszę wojownika.

Natalie uśmiechnęła się na te słowa. Wszyscy tak określali jej brata. Może fizycznie nie był zbyt silny i wytrzymały, ale psychicznie ciężko było go złamać. To dawało nadzieję, której miała tak mało.

– Prawda. Zadzwoń, jak operacja się skończy albo coś się będzie działo.

– Dobrze, zadzwonię, a ty się nie martw i spróbuj odpocząć. Inaczej się rozchorujesz i jeszcze o ciebie będziemy się martwić.

– Na razie.

– Na razie.

Jej niepokój odrobinę zmalał, ale nie potrafiła go całkiem odpędzić. Z ulgą odetchnie dopiero, gdy Adam wróci do domu, a ich życie przestanie tak bardzo skupiać się wokół szpitala, leków i choroby.

Podeszła do drzwi i zajrzała przez wizjer. Nie spodziewała się zobaczyć pustki. Czuła, że Oliver nadal tam jest. Nie rozumiała, dlaczego tu siedzi, marnując swój czas na bezsensowne gierki. Nie był typem mężczyzny, który chodziłby za kobietą krok w krok. To łowca zarzucający sidła bogactwa i rozkoszy, w które płeć przeciwna wpadała na własne życzenie. Wszyscy bowiem wiedzieli, że Swang żadnej z partnerek nie traktuje poważnie.

Sama nie była lepsza. Z premedytacją weszła w pułapkę, lecz pozostała tego świadoma. Odrzucała sposoby, które Oliver stosował dotychczas, zmuszając go do wysiłku. Od siebie niewiele dawała, pilnując, aby się nie zakochać. Przecież to by się i tak skończyło. Swang szybko się nudził, a to groziło złamanym sercem. To, że sama od niego odeszła, uchroniło ją przed jeszcze większą głupotą.

Mimo to miło wspominała tamten czas. Oliver potrafił być wspaniałym partnerem. Interesował się tym, co miała do powiedzenia, wymyślał rozrywki, które im obojgu przypadły do gustu. W tym czasie mogła zapomnieć o szarości swego życia i rozczarowaniach, które ją dopadły. Nawet jeśli nie dopuściła go bliżej, te kilka miesięcy było bajecznym snem i pewnie gdyby nie charakter Olivera, może coś by z tego było.

– Denerwujesz się? – usłyszała zza drzwi.

– Zawsze jest szansa, że coś pójdzie źle – odparła, siadając przy drzwiach.

– Twój brat ma najlepszą opiekę, jaką można mu zapewnić.

– Czasami to za mało.

– Nie lubię w tobie tej cechy – zauważył.

– Której?

– Jesteś zawsze przygotowana na najgorsze jak jakaś cholerna pesymistka – warknął. – Tak jakbyś uważała, że nie może cię spotkać nic dobrego.

– A może po prostu boję się bólu? – zasugerowała.

– I myślisz, że to pomoże twojemu bratu? Nie przygotujesz się na to, że coś złego się wydarzy. To niemożliwe – powiedział ostro. – I tak będzie bolało.

– A co ty o tym wiesz, panie „mówisz i masz”? – warknęła.

– Więcej niż chciałbym wiedzieć.

– Akurat. Ciebie nikt nie obchodzi. Nie wiesz, jak to jest walczyć z chorobą, która jest silniejsza od człowieka. Nie wiesz, co znaczy tracić. Nie wiesz, czym jest strach o każdy kolejny dzień. W twoim świecie wszystko można kupić – powiedziała gorzko.

– Życia nie da się kupić – warknął. – I nie myśl, że tak dobrze mnie znasz.

– Wystarczająco, by wiedzieć, jakim dupkiem jesteś.

– Wątpliwe. Nawet nie próbowałaś mnie nigdy poznać naprawdę – zaśmiał się. – Tego też się bałaś?

– Nie mam ochoty o tym rozmawiać – warknęła.

– Jak zawsze. Nie chcesz się angażować, bo jesteś tak samo skrzywiona jak ja.

Natalie prychnęła pod nosem na takie postawienie sprawy. Nie czuła się podobna do Olivera. Owszem, nie chciała się angażować, ale tylko ze względu na jego uosobienie. Czy to źle, że nie chciała pozwolić się skrzywdzić? Z pewnością Swang tego nie rozumiał, bo i skąd? Był skrzywiony, ale nie miał prawa porównywać do siebie innych.

– Skończyły ci się argumenty? – zadrwił.

– Mam dość tej bzdurnej rozmowy – odparła obrażonym tonem. – Chcesz się bawić cudzym kosztem, to wynoś się spod moich drzwi.

Swang jednak nie ruszył się ze schodów, uparcie towarzysząc jej w oczekiwaniu na wieści. Natalie miała ochotę wyjść tylko po to, żeby zrobić mu na złość, ale była zbyt rozkojarzona, żeby nawet spacerować. Swoje troski wolała zachować dla siebie.

Nie rozmawiali. Oliver ewentualnie rzucił jakąś uwagą, lecz Natalie nie dała się już więcej sprowokować. Nie czerpała przyjemności z kłótni ze Swangiem, a wiele ich rozmów tak się właśnie kończyło. Nie potrafili powstrzymać się od dogryzania sobie wzajemnie. Taka była już ich natura. Oboje bardziej woleli milczenie. Wtedy nikt nikogo nie ranił.

Mimo wszystko Natalie była mu wdzięczna, że siedzi na tych schodach. Jego obecność sprawiała, że nie czuła się tak bardzo samotna, choć może nie było to towarzystwo, jakie sobie wymarzyła. Jednak zawsze było lepiej, niż gdyby miała siedzieć kompletnie sama w strachu i niepewności.

Późnym wieczorem zadzwonił Aleks z wieściami.

– Operacja poszła dobrze. Adam będzie musiał zostać tu jeszcze kilka dni, ale nie powinno być komplikacji. Niedługo znowu będzie ci się plątał pod nogami.

– Dzięki Bogu.

– Zadzwonię jutro, jak tylko Adam się obudzi i lekarze pozwolą z nim porozmawiać.

– Dziękuję.

– Od tego ma się przyjaciół. Padam z nóg, a ty też powinnaś się już położyć. W domu musi być naprawdę późno.

– Zaraz to zrobię.

– Dobranoc, Natalie.

– Dobranoc, Aleks.

Odetchnęła z ulgą. Wyglądało na to, że najgorsze już za nimi. Wiadomo, Adam będzie musiał odzyskać zdrowie, a to potrwa, lecz koszmar ostatnich tygodni nareszcie się skończy. Teraz powinno być już tylko lepiej.

– Operacja się udała? – usłyszała zza drzwi.

– Tak, wszystko wygląda w porządku.

– To dobrze. Teraz spokojnie zaśniesz.

– Owszem. Oliver, dziękuję za dzisiaj.

Odpowiedzi nie usłyszała, a gdy spojrzała przez wizjer, mężczyzny już nie było. Spędził z nią dwa wieczory przed i dzień operacji. Czasami pokazywał więcej człowieczeństwa, niż można było w nim dostrzec na co dzień, choć mógł mieć w tym jakiś cel. Sądziła więc, że następnego dnia już go nie zobaczy na swoich schodach. Pomyliła się jednak. Cztery kolejne dni również spędził w ten sam sposób z sobie znanego powodu. Może to tylko kolejna durna zachcianka?

 
Opinie
 
Facebook
 
  
45879 wyświetleń

numer 9/2016
2016-09-01

Od redakcji
Dydaktyka
Felieton
Literatura
Matematyka
Psychologia
Rozmaitości
Sztuka życia
Wakacje
Zrób to sam

nowyOlimp.net na Twitterze

nowy Olimp - internetowe czasopismo naukowe dla młodzieży.
Kolegium redakcyjne: gaja@nowyolimp.net; hefajstos@nowyolimp.net