W tym świecie wszystkie ciąże są bliźniacze. Jedno z dzieci jest dobre, drugie złe. Gdy kończą 16 lat, trafiają do odpowiednich ośrodków. Jednak opinia publiczna nie wie o istnieniu bliźniaczych błędów - dzieci z ciąż, w których jeden bliźniak umarł przy narodzinach lub tuż po. Te, które przeżyły lądują losowo do ośrodków. Czasami błędnie.
Głos Simona, który składał raport z ataku na ośrodek, pełny był złości. Chyba z trudem powstrzymywał się przed przeklinaniem. Działania Rabbita często doprowadzały go do szału, ale tym razem chyba Simon przesadzał. Wszyscy doskonale wiemy, że na miejscu rudego zrobiłby to samo, choć w życiu się do tego nie przyzna. Woli grać buntownika z misją.
Gdy umilkł, pomiędzy nami nastała cisza. Zastanawiałam się, co mu odpowiedzieć, by jakoś go ułagodzić. Jego ciężki charakter powodował u mnie obawy, że po wyjściu stąd postanowi wymierzyć Rabbitowi sprawiedliwość, a wolałabym nie rozlewać niepotrzebnie krwi czarnych owiec. A może po prostu byłam za miękka jak na dowódcę.
– Pewnie nawet go nie ukarzesz, co? – zapytał już spokojniej.
– Zdajesz sobie sprawę, że każdy z nas był w sytuacji tej dziewczyny. Jestem w stanie go zrozumieć.
– Ale nasze zapasy nie są z gumy. Wezwij mnie, jeśli będę potrzebny.
– Dziękuję, Simonie. Odpocznij.
Uśmiechnął się krótko i zostawił mnie samą. Nie na długo, bo o to w drzwiach pojawiła się para, która tak doprowadziła Simona do szału.
– Ten piekielnik już sobie poszedł? – zapytał Rabbit.
– Minęliście się. Witaj wśród czarnych owiec, Violet. Rabbit zapewnił ci wszystko?
– Tak, dziękuję – odparła nieco chłodnym głosem. – Postaram się zbyt długo na was nie żerować.
Rabbit uśmiechnął się cwanie. Prawie z każdym nowym przeprowadzaliśmy tę procedurę. Była konieczna, bo nie znali brutalnej prawdy, o której nikt głośno nie mówi. Dlatego Violet jest taka nieufna. Za współpracę z buntownikami może jej się oberwać nawet, jeśli nie zrobi nic z własnej woli.
– Usiądźcie. Podejrzewam, że Rabbit nie wyjaśnił ci naszych celów.
– Bardzo ogólnie.
– Potrafi być bardzo nieprzekonywujący. – Uśmiechnęłam się. – I zbyt często pajacuje.
– Ej – oburzył się rudzielec. – Miałem być jej bohaterem.
Violet prychnęła zdegustowana. Pokręciłam głową.
– Prawdą jest, że od wielu lat w naszym kraju rodzą się jedynie bliźniaki, czasem zdarzą się parzyste ciąże mnogie. Zaś historia o promieniowaniu po tsunami jest wyssana z palca. Co roku rząd morduje te nienarodzone dzieci, które są nieparzyste, by móc kontrolować społeczeństwo za pomocą tego kłamstwa o bliźniaku dobrym i złym – powiedziałam.
Twarz Violet pokryła się czerwienią złości. Wstała i złapała mnie za biały materiał bluzki.
– O czym ty mówisz? – zapytała drżącym głosem. – I niby jak to ukrywają?
– Normalnie. Lekarze mają odgórny nakaz podawania swoim pacjentkom środków poronnych, kiedy tylko zauważą ciążę nieparzystą. Dzięki temu kontroluje się poziom urodzeń. W ośrodku na pewno mieliście już zajęcia przygotowujące was do dorosłego życia. To gadanie, że im szybciej urodzisz, tym lepiej, o regularnych badaniach i zgłaszaniu się do Urzędu Rodzinnego. Ci z ośrodków dla aniołków są parowani tuż przed ukończeniem nauki.
– A ci drudzy?
Westchnęłam i podeszłam do okna.
– Wcielani do służb. Wiele dziewczyn z tamtych ośrodków jest na siłę sterylizowanych. W przeciwieństwie do chłopaków, oczywiście.
– Dlaczego?
– Bo inaczej nie umieliby wyjaśnić, skąd przemoc seksualna – odezwał się Rabbit.
– To jakiś obłęd.
Widziałam, że Violet jest przytłoczona tymi informacjami. Postanowiłam na razie nie mówić jej reszty, może później, gdy już zaakceptuje to, co dotąd usłyszała. Każdy z nas tak reagował. To szok, niedowierzanie. Do niedawna żyliśmy w niemal idealnym świecie, niewielu zaczęło zauważać rysy – najczęściej właśnie nieszczęsne czarne owce – a walka o przywrócenie porządku niemal nikomu się nie śniła. „Skoro tak miało być, nic z tym nie zrobimy” – tak myśli większość społeczeństwa. Wstrząśnięcie każdą osobą może być nierealne, ale nie możemy odwracać oczu od prawdy. Inaczej nic się nie zmieni.
– Violet, nikt nie oczekuje od ciebie, że staniesz z nami do walki z rządem – odezwałam się. – Jednak tu każdy musi zarobić na swoje utrzymanie. Nie mamy innego wyjścia, utrzymanie tylu osób nie pozwala, aby ktoś się obijał.
– A gdybym chciała odejść? – zapytała cicho.
– Ty nadal o tym? – odezwał się Rabbit.
Uciszyłam go spojrzeniem.
– Możesz się oszukiwać, ale zdajesz sobie sprawę, że nie możesz odejść. Nie musisz odpowiadać od razu. Odpocznij, przemyśl wszystko i wtedy porozmawiamy ponownie.