Rozdział 9.
Operacja Adama poszła dobrze. Natalie zaś przez tydzień musiała znosić Olivera pod swoimi drzwiami, nie wiedząc, co mężczyźnie chodzi po głowie. Nie były to jedyne niespodzianki, jakie na nią czekały.
W redakcji wrzało, gdy Natalie i Murffy wrócili z terenu. Wszyscy zbici w grupki o czymś żywo dyskutowali, drzwi naczelnego były zamknięte, co oznaczało o tej porze dość znaczącego gościa. Zwykle jednak nie wywoływało to aż takiej sensacji.
– Coś się stało? – zapytała Natalie.
– Zostaliśmy sprzedani – odparł jeden z dziennikarzy. – U naczelnego jest właśnie pełnomocnik nowego właściciela gazety. Prawdopodobnie naczelny poleci.
– Nie, żeby mi było przykro z tego powodu – mruknęła Parker. – Nasze posady są bezpieczne?
– Trudno powiedzieć.
– Dziwna sprawa – odezwał się Murffy. – Mieliśmy całkiem niezłą pozycję, więc po co nas sprzedawać?
– Może ktoś chciał nas kupić i zaproponował cenę nie do przebicia?
Żaden z dziennikarzy nie znał pełnej prawdy co do wydarzeń za kulisami ich pracy. Były to tylko domysły, choć rzeczywiście dziwiło, że gazeta bez większych problemów finansowych zyskała nowego właściciela. To niebezpieczna sytuacja, bo może wiele zmienić w składzie redakcji, a także w samym profilu dziennika.
W końcu gabinet naczelnego stanął otworem. Natalie zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła Silvera, ale nic nie powiedziała. To mógł być przypadek, ktoś taki jak on z pewnością ma więcej niż jednego klienta, choć to dziwny zbieg okoliczności, że kilka dni po rozmowie na temat sytuacji z redakcji Silver reprezentuje nowego właściciela gazety.
Prawnik wyszedł, nie zwracając na nią w ogóle uwagi. Za to naczelny nie miał najszczęśliwszej miny. Czekał chwilę, zanim wszyscy ucichną, po czym powiedział:
– Jak się domyślacie, zmienił się właściciel „Today News”. Gazecie nie grożą większe zmiany chyba, że nowy naczelny, a mój dotychczasowy zastępca, Paul – wskazał mężczyznę obok siebie – postanowi inaczej. Życzę sukcesów.
– Do roboty, moi drodzy – odezwał się nowy naczelny. – Gazeta musi wyjść normalnie.
Wszyscy rzucili się w wir pracy. Tylko Natalie przez chwilę spoglądała na byłego już przełożonego. Nie miała dowodów, że i w tym przypadku Silver reprezentował tajemniczego darczyńcę, który opłacił leczenie Adama, ale czuła, że tak jest. Tylko dlaczego ktoś chciałby zrobić coś takiego? Chce zostać ich aniołem stróżem? Jej problemy w pracy nie są przecież związane z leczeniem młodego Parkera. Nie rozumiała tego, ale chyba wolała się w to nie zagłębiać.
Miała zresztą ważniejsze sprawy na głowie. Następnego dnia w końcu wracają Adam i Aleks. Operacja się udała, nie było żadnych powikłań i życie młodszego z Parkerów przestało być bezpośrednio zagrożone. Owszem, leki i regularne badania nie znikną, ale teraz będzie łatwiej. Przede wszystkim nie będą się już bać o każdy kolejny dzień.
Adam jeszcze nie wróci do domu, ale na oddział, aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Musiał też odzyskać siły nadwątlone ostatnimi tygodniami. To jednak była kwestia niewielkiego okresu czasu.
Natalie nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie będzie mogła przytulić brata. Stęskniła się za nim, a rozmowy przez telefon nie zastąpią kontaktu twarzą w twarz. Kiedy Adam był w pobliżu, Natalie czuła się spokojniejsza.
Telefon oderwał ją od myśli niedaleko domu. Ze zdziwieniem przyjęła, że to Silver do niej dzwoni. Poczuła niepokój.
– Parker, słucham?
– Witam, panno Parker. Z tej strony Marco Silver. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
– Nie. W czym mogę pomóc?
– Wiem, że to trochę późno, ale mój klient chciałby zaprosić panią dzisiaj na kolację. Czy będzie to kolidować z pani planami?
– Nie, nie mam na dziś żadnych planów. Czy dobrze rozumiem, że pański klient chce się ze mną spotkać?
– Raczej uprzyjemnić pani czas. Przyjmie pani zaproszenie?
Natalie nie bardzo wiedziała, jak to rozumieć, choć musiała przyznać, że bogaci mają dziwne pomysły. Wystarczyło wspomnieć Olivera i jego nagłą zachciankę zjedzenia kolacji w ulubionej knajpie na Hawajach. Wręcz ją zaciągnął na pokład prywatnego odrzutowca, żeby następnego dnia mogli bez przeszkód wrócić. A to tylko jeden z wielu takich incydentów.
– Z przyjemnością – odparła mimo to.
– Doskonale. Przyślę po panią samochód na ósmą. Czy pasuje?
– Owszem. Dokąd jednak pański klient mnie zaprasza?
– „Chatoille”.
– Dobrze. Będę gotowa na ósmą.
– Do widzenia, panno Parker.
Nie miała za dużo czasu, aby się przygotować. „Chatoille” była jedną z najdroższych i najbardziej ekskluzywnych restauracji w mieście. Była tam dwa razy z Oliverem, więc wiedziała, czego się spodziewać. Z szafy wyciągnęła czarną sukienkę, która będzie odpowiednia na tę okazję. Nie wypada do „Chatoille” przychodzić w codziennym stroju.
Była gotowa na czas. Dawno nie miała okazji tak się ubrać – od czasu rozstania z Oliverem jakoś omijała przyjęcia i drogie restauracje. Te zresztą nigdy nie należały do jej ulubionych, nie czuła się w nich zbyt swobodnie. Czasami jednak nie mogła ich unikać.
Samochód przyjechał po nią punktualnie, zaś kelner już czekał, aby zaprowadzić ją do stolika. Rozejrzała się dyskretnie, lecz żaden z gości nie pasował na tajemniczego dobroczyńcę. Mógł ewentualnie siedzieć w mniej odsłoniętym miejscu, a tych stolików nie widziała najlepiej.
Tylko jedno przyszykowane nakrycie świadczyło, że dzisiejszą kolację zje sama. Została poinformowana, że może bez obaw wybierać z karty – wszystko zostało opłacone przez zapraszającego. Wybór padł na dania, które już tu jadła i jej smakowały.
W czasie deseru kelner przyniósł jej kopertę, w której znalazła list. Kilka słów bez podpisu od tajemniczego darczyńcy z nadzieją, że ten wieczór był dla niej przyjemny i osłodził trochę ostatnie zmartwienia. Nie rozpoznała tego pisma, lecz było naprawdę eleganckie.
– Czy mogę przekazać odpowiedź osobie, która to napisała? – zapytała kelnera.
– Oczywiście. Czy przynieść pani papier i długopis?
– Nie trzeba – uśmiechnęła się.
Z torebki wyciągnęła notes i pióro, które dostała od Olivera w prezencie. Przyzwyczajenie dziennikarskie, by zawsze mieć przy sobie coś do pisania.
Skreśliła kilka słów podziękowania i podała kelnerowi. Z pomocą niewielkiego lusterka obserwowała, dokąd mężczyzna idzie. Tak jak myślała, darczyńca był w restauracji przy jednym ze stolików, których nie była w stanie dostrzec. Odczekała chwilę i sama ruszyła na spotkanie z tym człowiekiem.
Jednak przy stoliku siedział tylko Silver, drugie nakrycie było puste. Spojrzała w stronę swojego stolika – stąd obaj wszystko doskonale widzieli.
– Obawiam się, że mój klient jest lepszy w te klocki, panno Parker – odezwał się prawnik.
– Muszę to przyznać, choć z niesmakiem.
– No cóż, trzeba mu wybaczyć te dziecięce gry. Mężczyźni rzadko dorastają.
– Zwłaszcza ci bogaci.
– Kolacja smakowała?
– Owszem, dziękuję. To był naprawdę miły wieczór, choć spędziłam go samotnie.
– Mój klient nie jest zbyt towarzyski – uśmiechnął się z przekąsem.
– Zauważyłam. Pójdę już. Jutro czeka mnie długi dzień. Dziękuję za zaproszenie i życzę miłego wieczoru.
– Dobranoc, panno Parker.
Kilka chwil później już jej nie było, a towarzyszący prawnikowi brunet wrócił na swoje miejsce. Nie miał zadowolonej miny. Słyszał ich wymianę zdań i nie do końca odpowiadał mu ton Silvera, bo po Natalie mógł się tego spodziewać.
– Co to był za tekst o dorastaniu mężczyzn? – zapytał.
– To, co robisz, to dziecinada. Powinieneś powiedzieć jej prawdę. Przecież cię za to nie zabije.
„Wręcz przeciwnie” – przeszło brunetowi przez myśl. – „Z przyjemnością wsadzi mi nóż między żebra z byle powodu.”
– Nie znasz Parker tak dobrze jak ja. Źle to odbierze przez swoje skrzywienie. W tej chwili powiedzenie jej prawdy nie wchodzi w grę.
– Nie rozumiem w takim razie, po co to robisz. Ubodła twoje ego, a ty nie wziąłeś odwetu, ale jej pomogłeś. Teraz ona ma u ciebie dług, a ty nie chcesz tego wykorzystać.
– Z nią gram inaczej. Życie jej brata nie jest składnikiem tej rozgrywki. Nic się nie zmieniło w naszych planach, Marco.
– Jak chcesz. To twoje sprawy, ja tylko pośredniczę.
– W końcu ci za to płacę.
Uśmiechnął się. Wiedział, jak zareagowałaby Natalie na prawdę i rozumiał ją lepiej, niż się wszystkim wydawało. Jednak on miał wiedzę, która uczyniła go mądrzejszym. Honor nie pozwalał mu pozostawić tej sprawy samej sobie. Natalie mogła nim gardzić, lecz on pozostanie jej aniołem stróżem. Tylko tak mógł spłacić dług życia.