Pokolenie naszych ojców spędzało noce na spotkaniach z pierwszymi komputerami. Większości wystarczały proste, jak może się nam obecnie wydawać – gry, ale trafiali się także na tyle perwersyjni, że chcieli też zrozumień – jak to działa, a przede wszystkim – do czego jeszcze można to wykorzystać. Obecnie komputery są na tyle popularne i na tyle niezbędne, że można się obawiać czy tradycyjne sposoby spędzania czasu i bezpośrednie spotkania w rzeczywistym świecie nie odejdą do lamusa, i czy za parę lat nie zostaniemy zredukowanie do poziomu końcówek sieci – elementów które mają swoją rolę w tym systemie który jest coraz mniej ludzki. Od czasu do czasu w środkach masowego przekazu podnosi się larum, że młodzież całe życie spędza przed komputerem a do prawidłowego rozwoju trzeba też spotykać się bezpośrednio i sporo czasu przebywać na świeżym powietrzu, bo tak właśnie poprzednie pokolenie się wychowywało.
Tymczasem warunki w jakich przyszło nam żyć zmieniają się tak szybko, że można się zastanawiać, czy powielanie dotychczasowych wzorców jest tym co jest najlepiej przystosowane do cywilizacji globalnej wioski. Już nie w marzeniach czy „In potentia” jak widziało ją poprzednie pokolenie. Globalna wioska stała się faktem. Nie tylko ze względu na możliwość bezpośredniej rozmowy z większością mieszkańców całego globu, ale także dlatego, że takie rozmowy są normą – na przykład na specjalistycznych formach dyskusyjnych, gdzie istotna jest wiedza i doświadczenie, a ewentualne problemy językowe nie są istotne.
Oczywiście dodatkowa bariera w kontaktach międzyludzkich może stanowić problem. Na podwórku, zanim kogoś nazwiemy idiotą, zastanowimy się dwa razy, czy naszych jakże logicznych argumentów nie będzie próbował zbić na bardziej kontaktowym poziomie. Tu uczymy się czytać sygnały nadawane na poziomie biologicznym, natomiast w sieci często ulegamy złudzeniu znajdowania się w bezpiecznym schronieniu własnego domu, w którym zawsze możemy wyłączyć komputer i nic złego z niego nie wyjdzie. I właśnie to poczucie bezkarnego bezpieczeństwa jest jedną z istotnych przyczyn obecnej w sieci fali hejtu. Nie znaczy to, że ten sposób wypowiedzi wcześniej nie istniał. Gdyby tak było, pomówienia i złośliwe plotki byłyby wynalazkiem ostatnich lat, jednak dopiero ostatnimi czase zniknęły hamulce które trzymały takie zachowania w ryzach, na marginesie zachowań akceptowalnych, lub nieznacznie – poza tym marginesem.
Czy sieć jest zła? Trochę tak, bo uwalnia to nad czym powinniśmy panować – uwalnia zaszczute zwierzę nad którym powinniśmy (w ramach przystosowania do życia w tłoku) – świadomie panować. Jednak z drugiej strony – sieć to bardzo szeroki kanał komunikacyjny, który nie tylko pozwolił na łatwe przekazywanie idei, ale także stanowi wspólna pamięć zewnętrzną, odciążającą umysły od konieczności wyszukiwania informacji na poziomie zawodnych i wolnych układów biologicznych. To już nie skok technologiczny – ale wręcz – rewolucyjno – ewolucyjny i kto wie co z niego jeszcze wyniknie.
Na razie, prowadzi do polaryzacji populacji – na jednostki twórcze i jednostki wartościujące, przy czym podział ten dotyczy raczej chwilowej roli. Jednostki twórcze – mają za zadanie generowanie nowych spostrzeżeń – czyli zamianę w łatwo przekazywana poprzez sieć informację tego co jednostka zauważyła lub stworzyła (obecnie niemal wyłącznie w postaci filmiku). Konsumenci takiego spostrzeżenia mogą dodać coś od siebie, lub prosto ocenić – co o tym uważają.
Zauważmy, że obie role są niezwykle istotne, i nie zastępowalne. I może jest to doskonały sposób na poszerzanie wiedzy na poziomie którego nie da się sprowadzić do matematyki i maszynowo dowieść. Sposób, który pozwala na przetwarzanie wiedzy w sposób statystycznie – emocjonalny.
To jakby właśnie powstawał wielki komputer kwantowy, w którym role funkcji falowych – pełnią ludzkie emocje.
Dlatego nie patrzmy na młode pokolenie jak na koniec świata rozpoczynający się właśnie za oknem. Bo być może jesteśmy właśnie świadkami narodzin nowej epoki. I nic nie możemy zrobić, bu nie nastała.