/Natenczas Wojskiego – czyli fragmenty Pana Tadeusza
uzupełnionego i poprawionego w celu dostosowanie do potrzeb współczesnego czytelnika/
Natenczas Wojski chwycił już nieco pomięty
Detonator do wiązki granatów podpięty
Wajchę uniósł w górę z niemałym wysiłkiem
Rdzą sypiąc, dookoła bo był cnym osiłkiem
Złośliwy grymas przebiegł mu po bladych licach
Bo swą zemstę straszliwą spełniał na Soplicach
Nadął się okrutnie aż krwią ślepia zabłysły
I wajchę silnie ścisnął - jakby tracił zmysły
Potem z ciekawością na dwór skierował oczy
Który się jakby zatrząsł, zadrżał i podskoczył
Chwilę potem dach złożył i cegła po cegle
Poleciały przez ściany, a w raz z nimi meble
Grad odłamków jak wicher niewstrzymanym dechem
Tnie wszystko dokoła jak swym szatańskim śmiechem
Nie umknie ze zniszczenia żadna żywa dusza
Lecz nie widać nigdzie ni strzępka Tadeusza
Który zasnął w borze w strudzeniu i w znoju
Gdyż poprzedniej nocy, dla świętego pokoju
Stawiał w lesie miny, by Wojski przy ucieczce
Rozerwał się co nieco - jak przy prochu beczce
Wilcze doły kopał, ostre pale zastawiał
Wciągając okowitę mocniej się zaprawiał
Więc nad ranem, znużony, i u sił już kresu
Nie mógł skupić spojrzenia w świetle DziPiEsu
Spał więc sprawiedliwie Pan Tadeusz w dąbrowie
A co było dalej - kiedy indziej opowiem
Gdy mnie spytacie:
Czym jest demokracja
Odpowiem – to tak jak rzeczywistość
To tylko
Zbiorowa wyobraźnia
A Ci którzy widzą
Śnią tylko
Bo ja sobie wyobrażam
Że nas, jest milion
Więc dlaczego właśnie ja mam się starać
Pojęcia Dobra
I Zła
To Nicość
Uczył cegły pustak o wnętrza bogactwie
A gdy się zeń śmiały w ceglanym buractwie
Pojął ze co prawda ma on pustą głowę
Lecz one choć pełne - są już wypalone
/List ponownie otwarty Wielkiego Poety do czytelników/
Hej czytelnicy - jam Poeta
Wielki wielkością ponad miarę
By ciągle rosła w was podnieta
Napiszę zaraz wersów parę
Lecz nikt mnie tutaj nie docenia
Dlatego żal mam przeogromny
Że moje słowa brzmiące z cienia
Nie dotrą nigdy do potomnych
Poezji wielkiej pragnę sprostać
Składając słowa w strasznych bólach
Rytmu planując dobrą postać
Przez rymy drepczę jak o kulach
A wam coś ciągle nie pasuje
To treść kulawa to znów forma
Tu rym złamany odbiór psuje
Gdzie indziej nie spełniona norma
Daremny trud wasz jest mozolny
Mnie taki wniosek tu wynika
Poeta wielki jest i zdolny
Wykształcić trzeba - czytelnika
A to wszystko przez to
Że kiedyś na turniach
Siadł Zeus z kozikiem
By wystrugać durnia
A że pośród bogów
Brakowało wzorca
Co wystruga - wyrzuca
Do śmiertelnych korca
Bo choć wiele stworzył
Tu przyszła sromota
By choć jeden wyszedł
Skończony - idiota
Każdy nieudany, każdemu coś braknie
Jeden przekonany, inny władzy łaknie
Jeszcze inny choć wiedzą dzieli się z ochotą
To czego się dotknie - okryje sromotą
Lecz że boskich palców
Czują jeszcze dotyk
Boską czują misję
Co jest jak narkotyk
Pracuję wytrwale
Bo wierzę
Że głaz wtaczany na górę
Uniesie się
I odleci
Wiara
Przynosi nadzieję
A nadzieja
Jak matka
Kocha swe dzieci