Film 
 
Król Ubu
Arty
Film „Król Ubu”, Piotra Szulkina, nie jest wierną adaptacją dramatu Alfreda Jarry – jednego z niewielu utworów które przeszły do historii literatury jako działa – gimnazjalisty. Szulkinowski „Król Ubu” jest jednak interpretacją który zyskała na uniwersalizmie, nie tracąc surrealizmu oryginału.

„Król Ubu” to dramat napisany przez 15-to letniego ucznia gimnazjum w Renes na spółkę z dwoma kolegami. Dramat, który pierwszego wystawienia na deskach prawdziwego teatru doczekał dopiero osiem lat później wzbudzając skandal. Dzieło które, poza wniesieniem powiewu świeżości do i tak postępowej literatury francuziej dekadencji, miał ośmieszyć szkolnego nauczyciela fizyki. Czy ów nauczyciel, tak nie lubianego przez humanistów przedmiotu sprawił, że „Król Ubu” doczekał się swojego miejsca w kanonie literatury światowej – tego nie wiem. Kiedy jednak spotkałem się po raz pierwszy w szkole z postacią króla Ubu, przy okazji szkolnej wizyty w teatrze, zrobiła ona na mnie wrażenie nie tyle dzięki jakimiś przymiotami czy misterną konstrukcją skomplikowanej osobowości, co właśnie prostocie. Prostocie prostej i prostackiej, którą narysowano nas samych – egoistycznych i wyrafinowanych jedynie w swej sztuczności.

 

Akcja „Króla Ubu” rozgrywa się w Polsce. Dlaczego? Może dlatego, że dla młodego francuza taki kraj, jakkolwiek wspominany co jakiś czas na lekcjach historii, leżał – zupełnie nigdzie, i mogło się tam dziać cokolwiek, a nawet jak się działo – to nie miało to żadnego znaczenia. Z literackiego punktu widzenia – miejsce doskonałe, nawet na świat stworzony przez piętnastolatka który musi jakoś odreagować.

 

Szulkin umieszcza „Króla Ubu” w typowej dla swoich antyutopii scenerii, odwołując się do tego wszystkiego co jest uniwersalnie ponure i nudne. Tworzą ją poprzemysłowe ruiny w których rozgrywa się akcja sztuki, granej w teatralnie surrealistycznym stylu. Z obcym i absurdalnym przerysowaniem oddawanych postaci. Dzieje się nigdzie – czyli w Polsce. A jak wygląda owo nigdzie z punktu widzenia mieszkających w owym nigdzie – mieszkańców? Tego nie można zobaczyć – to trzeba poczuć.

 

 

Szulkin z dzieła Jarryego wydobywa społeczny uniwersalizm pokazując farsę władzy. Władzy krótkowzrocznej i głupiej. Władzy pazernej bogactwa i władzy nie mającej ani pomysłu ani mądrości do sprawowania władzy. Władzy która wyszła z ludu i władzy która uważa, że bycie królem polega na pławieniu się w luksusie i kierowania się zachciankami, by w razie problemów wcielić w życie to co nam pierwsze przyjdzie do głowy. Coś nam to przypomina?

 

Film został nakręcony w 2003 roku i gdyby Szulkin miał coś konkretnego na myśli, trzeba by go obwieścić prorokiem. Lecz padające z ust króla słowo „demokracja”, nie jest znakiem rozpoznawczym jednego tylko władcy, lecz zdaje się brzmieć dziwnie uniwersalnie.

 

 

Tu w zwierciadle satyry przegląda się sam widz wyborca – winny całej zaistniałej sytuacji tym, ze w coś wierzy, i dlatego wszystko złe – to jest jego własna wina. Widz, dla którego odbywa się to całe przaśno-jarmarczne przedstawienie, i który jedynie chce zapomnieć – jak mało znaczy. I jak bardzo odciąga nas od problemów widok baletnicy.

 

 

To film na który polecam wybrać się z chłopakiem, lub z dziewczyną, po to by zobaczyć, czy rozumiecie się także na poziomie postrzegania świata. Czy nadajecie na tej samej fali cynicznego światopoglądu. I wreszcie po to, by móc o czymś porozmawiać. I wspólnie się zastanowić, nad przyszłością.

I nad ślepotą demokracji

  • https://pl.wikipedia.org/wiki/Ubu_Kr%C3%B3l_czyli_Polacy
  • http://www.filmweb.pl/Ubu.Krol
  • https://pl.wikipedia.org/wiki/Alfred_Jarry
 
Opinie
 
Facebook
 
  
42338 wyświetleń

numer 3-4/2017
2017-04-01


nowyOlimp.net na Twitterze

nowy Olimp - internetowe czasopismo naukowe dla młodzieży.
Kolegium redakcyjne: gaja@nowyolimp.net; hefajstos@nowyolimp.net