Przypilnuję Twój sen
Lecz najpierw
Zaprowadzę Cię tam
Trzymając za ręce
By po chwili
Usnąć na warcie
Cisza
Ma wiele znaczeń
Może być urażoną dumą
Lub spokojem zrozumienia
Lub może być rozumiana jeszcze inaczej
Ostatnio
Na parę dni
Przyjechał do mnie płomyk
Ogrzać dłonie
Słowa poety
Giną w szumie ciepłej wody
Płynącej do zlewu
Pełnego brudnych naczyń.
A wokół
Toczy się walka dobra ze złem:
Ciemnoty z wiedzą
Szkoły
Z ulicą
Walka pozorna
Bo każda ze stron
Jest przekonana o wygranej
Walka
Utrzymująca współistnienie
Prawdziwy wkład
We współczesna kulturę zachodu
To będziemy mieli
Jak Subway będzie w Nowym Jorku
Serwować chleb z kiełbasą i pomidorem
Bo na razie
To nasz udział w NATO
Wygląda tak
Że Jaś zobaczył generała
Na koniu
I w pięknym mundurze
Więc się zapisał
Do piechurów
I cieszy się
Że idzie pod kule
Gdy spotykają się dwa ciała
Działa chemia
Lecz gdy spotykają się umysły i dusze
Wtedy okazuje się
Że każde z nas
Jest nielokalne
I dotykamy się już od lat
Z przed czasu pierwszego świadomego spotkania
Choć tylko bardzo lekko
Do czasu
Aż trafi się nam
Prawdziwa wielka interferencja
W której Ty
I ja
Jesteśmy zamknięci w ciągłym oddziaływaniu
Dotykając na raz
Całego świata