Zbrodnia i kara

Gdy ludzie dobrzy wymyślili sprawiedliwość, źli wynaleźli litość

W Utopii nie ma kar. Są tylko konsekwencje. Przestępca który złamie prawo ma obowiązek zadośćuczynić za swoje przewinienia. Jeśli coś zostało zniszczone lub ukradzione – musi być naprawione lub odkupione i oddane. Jeśli ktoś zginął – to osoby które były na jego utrzymaniu – zostają na utrzymaniu zabójcy który przejmuje także inne obowiązki ofiary. Jednak by bogaci nie byli bezkarni, rekompensata musi być przez nich wypracowana w specjalnie przygotowanych miejscach w których muszą sami decydować jaka część ich pracy jest przeznaczana na rekompensatę, jaka na bieżące potrzeby a jaka na inwestowanie w swoje umiejętności pozwalające na szybsze dochody.

W społeczeństwie zachodnim to nie do pomyślenia. Dlaczego? No właśnie. Dlaczego prawo troszczy się bardziej o przestępcę niż o ofiarę przestępstwa która po prostu ma być pokrzywdzona by więcej nie dała się okraść lub (co bywa dość trudne) – zabić. Można by się zastanowić dlaczego tak jest. Dlaczego osoba która złamała umowę społeczną jaką jest prawo, cały czas korzysta z ochrony jaka ta umowa daje. Dlaczego to skazanym wszystko się należy i dlaczego ja (albo inny płacący podatki obywatel) muszę za to płacić. Dlaczego wreszcie musi wdowa musi płacić za to by morderca jej męża mógł oglądać telewizję, chodzić na siłownię i mógł się dobrze odżywiać. Czyżby chodziło o to by każdy obywatel sam się bronił utrudniając życie przestępcom i zmniejszając tym samym koszty ich ścigania. Jeśli tak – to dlaczego tak bardzo trudno udowodnić „obronę konieczną” i dlaczego ci, którzy skutecznie się bronią – są za to karani. Dla mnie nie ma to sensu.

Wygląda na to że zwycięża w nas litość. W konfrontacji z konkretnym, żywym człowiekiem, do co zrobił odchodzi w zapomnienie. Jest biedny i pokrzywdzony, a nasza litość i wspaniałomyślność pozwala poczuć, że jesteśmy kimś naprawdę dobrym. O takie uczucie trudno gdy konfrontujemy się z matką pięciorga dzieci które pracuje całymi dniami by zapewnić im minimum wygody i wychować na ludzi. Pomaganie jej wymaga więcej wysiłki. Zabieranie głosu w sprawie przestępcy – od razu zapewnia nam opinie człowieka litościwego – a więc dobrego. Ale litość nie jest oznaką dobroci – to tylko brak wyobraźni i nieświadomość konsekwencji. Bo litość uczy – nie każda wina jest karana. Nie każdy czyn – rodzi konsekwencje.

Usiłował kogoś zabić – dajmy mu drugą szansę. Nie udało się włamanie – druga szansa mu się należy. Zabił kogoś lub zgwałcił – no cóż – może jak sobie odpocznie parę lat i powymienia doświadczenia i innymi ekspertami w tej dziedzinie – to następnym razem zostawi mniej śladów.

System więzienny temu sprzyja. Zamknięcie razem osób z kryminalna przeszłością i zapewnienie im wielu wygód a przede wszystkim zdjęcie z ich barków ciężaru dbania o swój byt – nie jest dobrą metodą by przekonać ich że na wszystko trzeba zapracować uczciwie.

Skazany po kilku latach wychodzi na wolność, w świat w którym na wszystko trzeba zapracować i w którym jest osobą obcą. W świat w którym wszystko trzeba zaczynać od zera, a właściwie z poziomy znacznie niższego bo piętno przestępcy plami życiorys. I są tacy którzy mimo usilnych prób ze strony systemu w jakim przyszło im na mocy wyroku żyć, po wyjściu po cichu i na własną rękę rozpoczynają trudny proces resocjalizacji. Inni nie. Proces resocjalizacji który zaczyna się po wyjściu z więzienia w którym wszystko po prostu było bo tak się należy, po wejściu w świat w którym inni mają więcej a właśnie wychodzący traktowany jest jak intruz. To rodzi frustrację a poczucie wyalienowania tylko ułatwia kontynuację przestępczego życia.

Czy nie można byłoby zrobić inaczej. Skazany dostaje tylko to co pozwala przeżyć – wiązkę słomy, chleb, cebulę i wodę. Na resztę – musi zapracować. To i tak więcej niż na wolności.

Litość i łaska jaka jest wpisana w ‘cywilizowane’ karanie zmieniła się z możliwości która dawała nadzieję, która dawała jakiś cel, w prawo – coś co się należy i jest wymagane. A prawo do nie ponoszenia konsekwencji czynów jest złe. I nie ma nic wspólnego z wybaczeniem.

Wrocław 1 maja 2009