Pustosłów
Czytam kształt liter Mówiących więcej niż słowa Których echo Wędruje po atramentowych ścieżkach Obiecanego życia
Wrocław 21-05-2008
*** Ukradłem spojrzenie Mario Magdaleno Gdy szłaś przez targ Oddałbym serce Pod pręgierzem Drzwi Twego domu Lecz nikt nie znalazł mnie w tłumie Teraz co noc czekam Na sen Jak na kata
Wrocław 19-05-2008
*** Złudzenia na sprzedaż Za parę chwil Za spojrzenie Kupicie uśmiech wytarty I wrażenie Że słucham z uwagą Waszych opowieści Mam też i droższe Po parę groszy Dobroć pochwalę I podziw wyrażę niemal szczery A dla ciebie Piękna pani Specjalnie z pod lady Królewskie zamówienie Przysięgę wierności Sprzedam Za noc pod dachem I miskę zupy Ciepło ramion W deszczową noc Dostaniesz gratis
Wrocław 18-05-2008
*** Na ból Nie pomagają słowa Zamknięte w klatce form Lecz ciepło dłoni I milczenie bliskich oczu Skończył się dzień I anioł stróż Zwinął się do snu A demon pamięci Skrada się w cieniu Szepcząc Że nie będzie świtu Spotkajmy się znów Na moście wzniesionym z popiołów
Wrocław 18-05-2008
*** Halo halo Przybyłem Zapowiedziany lecz spóźniony Koniec świata Ale woźny Nie chciał otworzyć Bo kierownik juz poszedł Ba obiad do domu No i trzeba mieć Business plan Żeby było wiadomo Co będzie potem
Wrocław 14-05-2008
*** Mówię do siebie Racjonalizując każdą obserwację własnego zachowania Jakbym miał potwierdzoną już rezerwację W niebie A wy Jesteście tylko uzupełnieniem Tłem Który pozwala mi z satysfakcją Mówić do siebie. Jestem zły? A co o sobie powiecie? Przecież to nie ja wam Lecz Wy wierzycie we mnie.
Wrocław 14-05-2008
*** Wracając do domu Rzuciłem klucze na podręcznik kabały Pogarda to Czy symbol Nauczyciela który pierwszą lekcję udziela Wasz to osąd. Dla Tao Jest to zwykłe gapiostwo Kto ma rację? To osąd Waszego sumienia Patrzcie jak was przyjmie
Wrocław 14-05-2008
*** Zamykam oczy i śnię: Strunę bioder przyprawiam o drżenie Szelest szeptu na skórze wypieszczę I odprowadzę wstyd Za róg, By nie widział Jak prawdziwie jest we dwoje. Polegnę w chwale U otwartych bram Snu W którym się uśmiechasz
Wrocław 12-05-2008
*** /Co poetka miała na mysi/ Co autor miał na myśli To dla mnie nihil novo Lecz co poetka miała na mysi Nad tym dziś ruszę głową Bo gdy brak mi kontekstu Czy romans jest to czy żart Co w duszy szuka pretekstu Z bielzny odczytam kart Romas pisany w barchanie Kpiną mi się zda jedynie Bo afekt nasz drogie panie Na widok ich szybko minie I żal za straconą czułością Przepija przez słowa i strofy Barchan nie pachnie miłością Lecz skłania na drogę się cnoty Więc patriotyzm w nim sławisz I walkę dla dobra ojczyzny O dobrze publicznym w nich prawisz O nie masz nad barchan bielizny Lecz gdy obrana w falbanki Jedwabne, niewinne trochę To widzi się w roli branki Choć zgrywa kochliwą macochę I słowa przędą się gładkim Satyny ciepłym dotykiem Gdy kręci na krześle zadkiem Z tym falbaniastym tłumikiem Inaczej wiersz Twój odbieram Gdy widzę Ciebie w koronce Czytając - tęsknotą umieram Choć słowa o deszczu i stonce Wreszcie gdy myśl śmiała Wyczerpie już temat bielizny Ta właśnie - choć nie wiem jak mała Ustąpi autorce golizny Bo ciało - jak myśl ma być nagie By odbiór nie tonął w bawełnie O Pani, porzuć dziś blagę Uczucia wyrażaj rzetelnie PS. Bo wszystkich słów bez mała Już czytać nie mam chęci Co tworząc na mysi miała To mnie najbardziej kręci
Wrocław 12-05-2008
*** Wyszedłem w noc Posłuchać szeptu drzew Który brzmiał skargą Dzieci Poległych w walce Siłą spokoju I wiarą Przeciw toporom Noszonym przez drwali Bu obudzić sumienie I to na próżno Bo i te słowa Piszę na ciałach poległych Bo jak dziś Nie rozumiałem I rozumieć się bałem Prawdziwej miłości
Wrocław 11-05-2008
*** Trzy przejawy Odpowiedniego wieku kobiety Piękna młodość Jej odbicie I wspomnienie ucięte w pół słowa Do waszej trójcy się modlę
Wrocław 9-05-2008
*** … Naprzeciw w cieniu Przechadzały się sukuby Lecz nie wiedziałem nawet Czy są łatwe …
Wrocław 9-05-2008
*** /Modlitwa wieczorna/ Wyszedłem w mrok Posłuchać śpiewu słowika Lecz skręciłem w drugą stronę W zgiełk miasta By tym bardziej potem Poupajać się ciszą Zawróciłem w pół drogi By szybciej wrócić Do budy słomą obitej W zaciszny cień Jutro Będę bardziej wytrwały
Wrocław 9-05-2008
*** Dotykiem Namaściłesz mnie na kapłankę Strażniczkę ognia Lecz bogowie odeszli A kapłan Raz za razem Wychyla kielich Złorzecząc zamiast błogosławieństw Ognisko zgasło
Wrocław 9-05-2008
*** Mów do mnie Szeptem dłoni Włosami pisz na ciele Opowiedz mi dreszczem By nikt inny nie czytał Zalu i tęsknoty Gdy wraz z snem odchodzisz Raz jeszcze I jeszcze Na drodze z deszczu w śnieg Wycierając rosę Gdy oczekiwanie Odbija się echem Aksamitnym jak talia Którą niosę w darze I bioder kołysanie Które Ci przynoszę
Wrocław 8-05-2008
*** Zza barykady Biurka i ksiąg przemądrych Już nie chcesz dojrzeć Co poeta miał na myśli Gdy żył Nabardziej jak umiał I z całych sił Chciał zapomnieć O tych Co uczyli go śnić Rozwijając swoje teorie
Wrocław 8-05-2008
*** /czas przeszły/ Przeciw przyszłemu mnie wystawiono U boku mego lenistwa honor Co pod przyłbicą oczy swe kryje I w planach moich tunele ryje By trud daremny zbyt wielkim zdał się Bo chociaż plany w powabie w krasie To nie ustąpi im doświadczenie Przeciw działaniu - obroni ziemię Bo łatwiej jaśnieć zdobytą chwałą Niż robić rzecz - chociażby małą
Wrocław 7-05-2008
*** Westchnienie wyparło śmiech Gdy splataliśmy dłonie Dzieląc się oddechem Jak chlebem Teraz brzmi Jak wspomnienie Jak zawór bezpieczeństwa Dla smutku Beztroska mieszka teraz W drugim pokoju
Wrocław 5-05-2008
*** Rankiem Zakłada pętlę na szyję I wychodzi bez słowa Lecz wieczorem Wróci znów do pustego łóżka Czekającego leniwie Z nogami rozłożonym znudzeniem Jakby nic nie miało znaczenia Ona odeszła
Wrocław 5-05-2008
*** Jesteś Tylko mgnieniem Obrazem z wyobraźni Albo fotografii I pozostaniesz Gdy ja Odejdę w zapomnienie Wciąż młoda W oczekiwaniu Że się coś przytrafi Dla Ciebie Inaczej płynie czas Łagodnie kładzie cienie Nie odbierając krągłości Więc dziś podzielę się Tobą Straconym marzeniem Wieszając Twój portret W saloniku - dla gości
Wrocław 5-05-2008
*** Ona już wie Prosząc o rady Którym nie potrafię sprostać Że za progiem Czeka samotność A ja Widzę jak się budzi Z kolorowych snów Mimo ciepłej kołdry I pluszowego misia I bajek O tym że dobro zawsze zwycięża Czułość jest okrutna
Wrocław 5-05-2008
*** Czasami Nie mogę zasnąć Słyszę wtedy Krople padające na poduszkę I oddech Rwany na strzępy By zapomnieć Śnię słowa i obrazy
Wrocław 5-05-2008
*** Siedzi pod jabłonką Babina na słonku Że przez liście pada To sobie pogada Baśń jaką opowie A czasem przysłowie I wnuczka – maluszka Pogładzi po głowie Lecz gdy czasem zabzyka W remizie muzyka Coś rodzi się o oczach przelotnie Że drzewniej bywało Że dusza i ciało Gdy młode - broiły okropnie
Wrocław 1-05-2008
*** /Opowiem własnymi słowami/ Swędźliwe wierpsza wdęłono Pozłowieszczy kwilącego szeleszcza Westchnonoł miluternie Podkręcając przysłowo Z niemym k… Intelodresnie podwieszonym Jadobnie w pórach Pismanego wodołowa Napisał poeta I zamknęli go Do domu wariatów Teraz czyta o tym W strzępie gazety Archeogołąb Nad grobąm Archiptaka wszechleszcza I rozumie Nie te słowa co trzeba
Wrocław 1-05-2008
*** Oszukujemy Grając w samotność Ty – udając miłość Ja – zasłaniając się obojętnością
Wrocław 30-04-2008
*** Uroda To kredyt czułości By nie trzeba było zdobywać Wszystkiego od nowa Z niską Ale jednak ratą Gdy Ty Usnęłaś na laurach Przekonana Że zdobyłaś wszystko Potem podam rękę Jednemu małemu I wstrząsom dłoni nie będzie końca Ni uściskom Aż... On zapłacze A ja wytrę palce w prześcieradło I zaśniemy obaj Śniąc o tej jednej Która była blisko
Wrocław 29-04-2008
*** Boję się ciszy Pustej poduszki Porzuconej Jak ja Leżąca obok Gdy czekam Na dotyk snu Który snuje się po knajpach Zamiast wrócić do domu
Wrocław 28-04-2008
*** Zapomniałem strach Że rano, na poduszce Nie znajdę Twoich włosów Zapomniałem radość Ciepła dłoni Pozostał zapach Czasem mijany autobusem I sen O księżycu trzymanym w palcach I od czasu do czasu Słowa
Wrocław 28-04-2008
*** Rozkwitła blizna Po wyrwanym sercu W garncu łez Gotuję makaron Na kolację Dla siebie Na brzegu talerza Położyłam włos Znaleziony na poduszce Pragnę złudzenia
Wrocław 28-04-2008
*** Upadek Kryształów rosy Które strząsa szloch Z oczu Załamujących rzęsy Gdy widzę wodospad Chcę zapomnieć Jak ziemia płacze Nad naszym losem To wszystko Pomysłała kropla rosy Ślizgając się po płatku róży Na włosy Leżące na poduszce
Wrocław 26-04-2008
Zapijam głód marzeń Wszystkie zabawki Dziś same się bawią: Teatr pokazuje Siebie – Sobie Nawet krzesło – elektryczne A Wy – macie telewizorki Których cisza Włącza rozczarowanie Że życie – nie przybywa e helikopterze Z bukietem Czarnych orchidei. A tylko czasem Przynosi stokrotki Szurając uroczo kapciami *** Jeszcze jeden kieliszek I nie wrócę do domu To najlepszy powód By po niego sięgnąć
Wrocław 26-04-2008
*** </GameOver> Wy! Matki pajęcze Jakże prostym programem Jest wasze życie: Cieszyć się Gdy tuż obok Pożywia się To co drobne Nieważne – dziecko czy kot. I odcinać Stare nici To wystarczy By gatunek mógł trwać Reszta To DNA I fizjologia Bo prawdziwi mężczyźni Uganiają się Za każdym skrawkiem dupy Gdy ja Gram
Wrocław 24-04-2008
*** Zobaczyłem: Taniec gałęzi młodego drzewa Na delikatnym wietrze Chaos… Czym jest? Może początkiem nie poznanego? Szepnął kościół Przycupnięty wśród drzew przy drodze Po lewej stronie Nieświadomy Współistnienia otaczającego Jedynego aktu stworzenia W maleńkim tu i teraz Okruchu myśli Pomyślał drobną częścią swych myśli - Człowiek Który pochylał się nad wnukiem w kołysce Stworzeni na obraz I podobieństwo Okruchów chleba.
Wrocław 23-04-2008
*** Coraz prędzej Po wiatr we włosach Doganiam swój czas Ostatnie minuty Odmierza kapiąca benzyna I licznik Wskazujący na prawo Cisza Ostatnią sekundę rozciągam w locie I witam ziemię Otwierając ramiona Teraz patrzę z góry Na serce, nerkę i wątrobę Które dostały drugą szansę
Wrocław 23-04-2008
Pewien koleś w bluzie bordo Palił trawę kręcąc mordą Przeżuwał słowa smakując znaczenia Gdy myśl błądziła wokół, a ziemia Falowała pod stopami jak morze I dyskoteka grzmiała w oborze A wszystkie krowy z okolicy Kusiły powabem dziewicy Lecz wszystko to były złudzenia
Wrocław 16-04-2008
*** Postawiłem życie W kasynie Nie pamiętam numeru Ani oczu Obiecanej stawki Pamiętam tylko dotyk Jak muśnięcie satyny Nie odebrałem wygranej Nie miałem odwagi
Wrocław 16-04-2008
*** /Pesah Rap/ Niewolnicy żydowscy imperium budowali Wielkie ogromnie, nie z żelaza i stali Lecz z kamieni i piachu mówiąc ku ścisłości Wśród piramid potężnych bieleją ich kości Ciężką ręką trzymał rządy jeden kolo z łysą glacą Który nigdy w swoim życiu nie skalał rąk pracą Dnia pewnego wpadł na pomysł gdzieś koło kolacji By dokonać niewielkiej żydowskiej likwidacji Posłał cyngli by młodych posłali do ziemi Bo obawiał się rychłych na szybie kamieni Lecz uniknął jeden mały łomotu z pogromu Bo rzeczonej nocy - nie było go w domu Co spławiła po cichu go w koszu matronka Kiedy urwał się synek wieczorem z postronka I złowiła go w sieci kola żona-blondyna By u boku ich stanął – jako funfel jej syna Jak w serialu brazylijskim wszystko się pokręciło Kto należał do rodziny – nieważne – było miło Aż dowiedział się przypadkiem od jakich jest gości Po rozmowie z blondyną już nie miał wątpliwości Więc wyruszył w pustynię, by wszystko przyswoić Tam spotkał swą kobietę gdy chciał się napoić I założył rodzinę i został pasterzem Że kiedyś był bogaty – ja nigdy nie uwierzę Podczas kiedy się rankiem rozglądał po dzielnicy Zajrzał bramą na podwórze jednej starej kamienicy Że niby gdzieś zbłądził albo czegoś chciał obalić Nie wiedział że ziomali swych spróbuje ocalić Tam w jaskini zobaczył taki krzak co się pali Co powiedział że ma teraz popłynąć na fali I uwolnić zniewolonych z pod władzy łysego I sprowadzić dobrą drogą do kraju wolnego Więc podreptał nasz bohater z powrotem do pałacu Tam zobaczył młodego łysego już na kacu Co po śmierci swego ojca przejął wszystkie interesy Od budowli z kamienia po królewskie metresy Chciał go przyjąć nowy boss w swym królestwie jak brata Ale gdy nasz mu wyłuszczył o co mu w zasadzie lata To go zmierzył spojrzeniem z gatunku nieładnych Co nie dziwi - kiedy chodzi o sporo podwładnych Potem kolo groził palcem, nasz groził plagami Lecz ustąpić mu nie mógł - mówiąc między nami Jeden miał boskie prawo, ekonomię maił drugi Co ważniejsze jest: wiara czy by nie popaść w długi Więc najpierw krwią spłynęła cała okolica Potem żaby wylazły drąc się do księżyca Komarów zatrzęsienie i much całe roje Ale do porozumienia nie doszli oboje Padały zwierzęta, ludziom pryszcze wyłaziły Lecz jeden dla drugiego nie zaczął być miły Czego grad nie wybił, szarańcza nie zjadła To rozkradli gdy ciemność na wszystko opadła Dopiero się zatrzęsła łysego melina Gdy blondyna powiedziała że stuknęli im syna Tylko lud niewolniczy uszedł klęski jak się marzy Bo dzień wcześniej posłał na miasto graficiarzy Łysy musiał odpuścić – nie było wątpliwości I szczęśliwie bo naszym się skończyły możliwości Więc pozwolił naszym odejść i otworzył szlabany Ale nie na długo się poczuł pokonany Kiedy na budowie zoczył puste stanowiska Zebrał swoją ochronę i blondynie dał pyska I podreptał po śladach, niewolników zawrócić Załamanie ekonomii czym prędzej odwrócić Dogonił ich nad morzem gdzie cudów był świadkiem Uciekając tamci zbili się przy brzegu w gromadkę Ciemne fale rozstąpiły się na jedno proste słowo Ściany wody po bokach wyglądały odlotowo Wyruszyli za nimi aby spuścić im lanie Lecz bez zgody z góry – przejść nie byli w stanie Gdy zamknęło się morze wszyscy na dnie polegli Oprócz naszych którzy troszkę przodem pobiegli Z tej historii tragicznej taki morał więc wynika Nie pchaj się do wody, kiedy nie ma ratownika Ludu nie uciskaj, nie odmawiaj bez racji Bo rodzina nie doczeka się Ciebie przy kolacji A bohater przekonany że dość długo nie zginie Swój lud poprowadził coraz głębiej w pustynię Szedł do ziemi obiecanej - taka była teoria Ale to jest już będzie całkiem inna historia
Wrocław 13-04-2008
*** Za oknem Brzozie cieknie z nosa A w domu Przed kominkiem Smutek łasi się do stóp Gdy przy świecy Patrzę Na tańczącą burzę Wskoczył na kolana I mruczy drapany za uchem Mój blues A czajnik Gwiżdże cicho I jest noc Ucichł jazz Miejskiego dnia I tylko Przez sen Co jakiś czas Powie kilka słów Przeciągając się Mrok zaprasza Pora spać…
Wrocław 5-04-2008
*** Mój blues Zanurzył nogi w chłodnej herbacie A wieczorny deszcz Odprowadził kota pod próg I gwiazdy mrużą oczy Bo rażą je Resztki dnia Wysypywane przed próg
Wrocław 5-04-2008
|