Bo naszą rolą, proszę szanownego czytelnika, jest rola głupca. Tego który za srebrny cekin sprzeda nie tylko swoje życie, ale, za niewielką opłatą - także i duszę. Duszę – wraz z wiarą. „ale, jak to…” zapyta czytelnik. „Przecież rozumiem i nawet, w porywach – aspiruję”. Ale czy tak naprawdę, nie targujemy się tylko o cenę? I czy to jest tam przyrodzone – jako swego rodzaju – ekonomia stada – mądrość gatunkowa działająca na poziomie stada i złożonego ze współpracujących stad – makro stada. Tworu dostępnego dopiero po osiągnięciu, przez życie – inteligencji.
A może jest to wynik kontroli. Kontroli narzuconej na myśl. Takiego – „kagańca oświaty”. Kontroli tak niezwykle inteligentnej, ze odbija się w niemal każdej kulturze – jako założenia – niepojęty: Bóg., stosujący techniki nawet niezbyt skomplikowane. Lekko tylko przekraczające nasze myślenie przekazy. Oddziałujące tak, by przyciągać uwagę, i by wyselekcjonować i wzmocnić całe grupy obywateli, by w organizmie społeczeństwa – tworzyli społeczne tkanki.
Telewizja?
Treści poszczególnych programów, ich przekaz na poziomie informacyjnym a także, na znacznie ważniejszym – na poziomie emocji. Ale tu oddziaływanie dobrze analizuje nawet nasza, ziemska psychologia indywidualna, a nawet – psychologia społeczna. Różne – jak mechanika kwantowa – indywidualna; i mechanika klasyczna – grupowa. Jak więc ukryć treść?
/Metaprzekaz/
Dobrać sekwencję treści. Sekwencję przekazów informacyjno – emocjonalnych. Sekwencję która niesie informację. Przykład? Weźmy jako przykład, mam nadzieję, że nie występująca „na wolności” sekwencję trzech filmów: 13 posterunek, Blok ekipa i Kapitan bomba.
Popatrzmy na znaczenie sekwencji patrząc na każdy z tych filmów. Podajmy najbliższe gałęzie mind-mapy kojarzącej się z każdym t tych trzech filmów. Wyłóżmy z nich trzykarciany Tarot.
„13 posterunek” – opowiada perypetie gapowatego, ale stosunkowo uczciwego, to znaczy – nie do końca uczciwego, ale na powszechnie akceptowalnym poziomie. Perypetie doskonale zagrane w scenerii nieco teatralnej. Klasyczny sitcom na niezłym poziome, choć także i rubaszny, ty trafić do mniej wykwintnej publiki. A może także i tej wykwintnej, która tęskni to leniwych intelektualnych kapci przy szklaneczce wysmakowanej burleski. Film ten doskonałością sztuki aktorskiej - wkrada się po nasze uznanie – działające na pancerz ochronny jaki tworzy nasz światopogląd – podobnie jak białka produkowane przez wirusa – działają na błonę komórkową. I to jest pierwszy krok.
Drugi film – pokazuje między innymi pogardliwy stosunek do prawa. Bohater z którym się identyfikujemy - oglądając, żyje według prawa zwyczajowego – wypracowanego siłą i mającego dość pogardliwy stosunek do prawa jednostki.
W pierwszym filmie budzi się w nas poczucie wyższości. Wyższości przecież dobrej – bo pobłażliwej pogardy zarówno wobec nielicznej i raczej znanej z opowieści - inteligencji, jak i wobec prawa innego niż prawo ulicy. I wynikający z tej uzasadnionej pogardy – bunt. Bunt wobec otaczającej nas rzeczywistości prawa, które nas więzi stając nie po naszej stronie, ale po stronie uczciwości. I to tej niewłaściwej uczciwości. Bunt który rozpala i potrzebuje tylko słów. Słów które powiedzą – jak wprowadzić prawo nowe. Słów odważnych. W zasadzie to słowa te już w nas dojrzały. Teraz potrzebujemy już tylko wroga.
I tu miejsce na film trzeci. Bezrefleksyjne i bezrefleksyjnie zabawne dzieło mające bardzo prosty przekaz: „Trzeba napi… do obcych”. To nawet całkiem dobre prawo, bo coś zmienia, a cały czas mamy szanse na prawo naszej własności.
Drugi jest kryptoreklamą cwaniactwa. Naszego polskiego, wyssanego z mlekiem matki – cwaniactwa. Może nie do końca dobrego – bo czymże w końcu jest dobro.
Trzeci, pokazuje nam wroga. To obcy.
A jacy obcy? A to już kwestia gustu i obecnie panującej mody.
Głupiec, Mag i Cesarz.
Seriale nadawane o tej samej porze i w tej samej kolejności, muszą mieć głębszy sens, bo przecież gdyby chodziło o dopasowanie kalendarza seriali do kalendarza pracy to łatwiej byłoby dopasować - kalendarz pracy. Kolejność nastrojów i przekazów – jest celowana. Tych seriali nie można pomieszać z innymi – bo rozmyjemy przekaz. Może nawet wprowadzimy treści rezonujące innymi i dające nieprzewidywalne efekty, co grozi fragmentacją grupy odbiorców a co za tym idzie – utrudnia kierowanie.
Telewizja jest stosunkowo nowym wynalazkiem. Jednak przekaz poprzez sekwencjonowanie przekazów nie jest nowe. Jako ćwiczenie proponuję przeanalizować dowolny fragment biblii.
Metaprzekaz może jednak być tylko wierzchołkiem góry lodowej – tym co niektórzy z marnych – może kiedyś odkryją. A może inteligencja Architektów rzuca go jak boję – do której można dotrzeć a potem trzeba zawracać. Zawracać w samozadowolenie i przekonanie o własnej doskonałości.
A prawdziwy przekaz jest znacznie głębiej