Felieton 
 
Złudzenie zrozumienia
WGan
Złudzenie rozumienia jest znacznie lepsze niż zrozumienie właściwe. Po pierwsze – można je osiągnąć znacznie mniejszym wysiłkiem, a po drugie – działa. Bo gdyby nie działało – to pewnie trzeba było by stworzyć sobie inne złudzenie.

Ostatnio w Internecie obserwuję prawdziwy wysyp różnych teorii które na pierwszy rzut oka brzmią naukowo. Dobrym tego przykładem jest ruch antyszczepionkowców, którzy uważają, że szczepienia są szkodliwe i służą jedynie nabijaniu kasy producentom szczepionek, zatruwaniu kolejnych pokoleń, eksperymentach na ludziach czy zamianie rasy ludzkiej w obcych1. Na poparcie swoich tez przytaczane są najróżniejsze informacje, które w przychylnym oświetleniu mogą sprawiać dobre wrażenie, ale zestawione razem wymagają dużej dozy samozaparcia by w nie wierzyć, ale mimo to zyskują spore grono zwolenników zupełnie głuchych na argumenty specjalistów i naukowców. Dlaczego tak się dzieje?

Aby dotrzeć do przyczyny takiego stanu rzeczy – należy się zastanowić – po co w ogóle próbujemy wyjaśnić obserwowane zjawiska? Decyduje o tym instynkt przetrwania, który musiał zobaczyć spory potencjał w inteligencji, dochodząc do wniosku, że zagrożenie, jeśli jest zauważone, zazwyczaj jest zauważone za późno i dlatego dobrze jest „zauważyć wcześniej”. Do tego potrzebne jest powiązanie skutku z przyczyną i reagowaniu już przy podejrzeniach. Ruch krzaków nie musi oznaczać atakującego tygrysa, ale niewątpliwie ktoś się zbliża i jeśli powiążemy to ze znalezionymi w okolicy śladami tygrysa, resztkami jego posiłku i ostrym zapachu jakim znaczy granice swojego terytorium – możemy zacząć uciekać – tak na wszelki wypadek – to mamy szanse przetrwać, i przekazać swoją wiedzę orz geny.

Poznanie przyczyn takiego a nie innego stanu rzeczy pozwala nam, zamiast dostosowywania się do sytuacji – także zmieniać otoczenie na nasza korzyść. Jeśli wiemy, e siejąc ziarno – możemy spodziewać się sporej stopy zwrotu, to zdobywanie żywności staje się prostsze, i chociaż trwa, to przy drobnym planowaniu – jest wygodniejsze niż szukanie strawy po krzakach – jeśli nie potrafimy przewidzieć przyszłych potrzeb.

Dlatego lubimy rozumieć, bo rozumienie pozwala na wykorzystanie rozumianych zjawisk, lub przynajmniej na oszczędność czasu przy próbie ich zmiany. Jednak wyjaśnienie wcale nie musi się podobać. Tu rozumiem antyszczepionkowców. Większość z nich, sczepienia pamięta ze swojego dzieciństwa, jako wydarzenie dość nieprzyjemne, często bolesne, i całkowicie pozbawione sensu. Bo przecież jesteśmy zdrowi, a mamy iść do lekarza, i potem boli. Potem słuchamy o dobrodziejstwach szczepień, w języku często zupełnie dla nas niezrozumiałym – na przykład w języku statystyki, a jedyne osobiste doświadczenie – jest przecież nieprzyjemne, więc szczepienia nie mogą być dobre. Tak czujemy, i jeśli uda się zdobyć dla tego uprzedzenia – naukowe podstawy – to doskonale. Nie trzeba będzie zmieniać tego co się sądzi.

W walce z pseudonaukami nie pomaga sama nauka posługując się pojęciami które podobne są do pojęć z otaczającej nas codzienności, jednak mają inne znaczenie – często wynikające z potrzeby uściślenia języka naukowego, historycznych lub obcojęzycznych naleciałości lub nawet ewolucji języka. Zresztą język nie jest jedynym problemem. Teorie naukowe po pierwsze nie są tak nośne jak – te pseudonaukowe, a po drugie – często odwołują się do pojęć nieznanych albo niezwiązanych. Przykładem może być artykuł głoszący że naukowcy wreszcie odkryli tajemnicę trójkąta bermudzkiego. Z treści artykułu można znaleźć coś o sześciokątnych chmurach oraz o tajemniczej dziurze w ziemi – gdzieś na Syberii, która podobno powstała na skutek podziemnego wybuchu metanu. Czy kogoś przekonuje takie wyjaśnienie? Bo do mnie bardziej trafiają teorie o porwaniach przez kosmitów.

Teorie naukowe wymagają naukowych podstaw, choćby po to by jest zrozumieć. Ich wyjaśnienia często zostawiają niedosyt, a jeśli nasza dociekliwość nie zakończy się na zadaniu pytania i zanotowaniem odpowiedzi, to drążąc w poszukiwaniu zrozumienia w końcu trafimy na barierę ingerencji tajemniczej siły nad którą naukowy się obecnie głowią.

Pseudonauka pod tym względem jest podobna, ale daje pozory zrozumienia, i choć jest ono mgliste, to przynajmniej pachnie swojsko, mimo tego, że kiwa słowem „kwantowy” jak kot złamanym ogonem nie tylko nie tłumaczą tego słowa, licząc na jego intuicyjność. Bo co znaczy kwantowy? Ano to, że dziwnie się zachowuje.

Nauka wymaga sporej pracy włożonej w zrozumienie paru w miarę prostych zjawisk zachodzących w wyidealizowanych warunkach. Aby zrozumieć sens słowa kwantowy – potrzebujemy tu zaawansowanej matematyki równań różyczkowych, przestrzeni nieskończeniewymiarowych i podstaw filozofii.

Alternatywą jest wiedza pełna, spójna i zrozumiała, choć błędna. Ale przecież błądzić jest rzeczą ludzką.

A czyją rzeczą jest tkwić w błędzie?


1
 niepotrzebne skreślić
 
Opinie
 
Facebook
 
  
35165 wyświetleń

numer 10/2017
2017-10-08

Od redakcji
Dla młodszych
Fizyka
Język
Literatura
Polityka
Rozmaitości

nowyOlimp.net na Twitterze

nowy Olimp - internetowe czasopismo naukowe dla młodzieży.
Kolegium redakcyjne: gaja@nowyolimp.net; hefajstos@nowyolimp.net